Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Tutaj umawiamy się na spotkania klubowe, informujemy o odbywających się zawodach i imprezach sportowych i tuningowych.
Awatar użytkownika
grzechuuu205
Maniak
Posty: 1415
Rejestracja: 03 lis czw, 2005 4:09 pm
Posiadany PUG: 1.9 GTI
Numer Gadu-gadu: 2800082
Lokalizacja: Bad Vöslau (Austria), LUBIN (dolny śląsk)

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: grzechuuu205 »

ogolnie najwiekszym utrudnieniem w stawianiu fotek na forum to ich upload na jakis serwer... moim zdaniem.
ale ogolnie fjany trip bo staram sie sledzic na fb lub instagramie, no i oczywiscie tu na forum.
jak tylko czas pozwoli to musze sie pisac na nastepne tripy ;)
Największa radość z jazdy GTI - gdy stal pare miesiecy w garazu :) :)
Obrazek
Struna
Nowicjusz
Posty: 89
Rejestracja: 30 wrz pt, 2011 12:59 pm
Posiadany PUG: było 205 1.9 D
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Kraków/Skawina
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: Struna »

RafGentry pisze:
Nie trzeba mieć konta
no raczej trzeba, bo jak się wejdzie na podany przez Ciebie link, to jest tylko "okładka" albumu, do którego jak chcesz wejść to już ryczy o logowanie się ( czyli konto trzeba mieć )
www.GCS TUNING.pl
ChipTuning, FAP/DPF, Hamownia, Strojenie LPG, AFR
Awatar użytkownika
sekator
Maniak
Posty: 1269
Rejestracja: 28 paź pt, 2005 1:04 pm
Posiadany PUG: RADON Jelous, 1,9gti, Cupra Ateca, KIA Sorento'15 .. dosłownie "było" 1,3rallye :-(
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: sekator »

RafGentry pisze:Zamiast zrzędzić, spróbujcie najpierw ładować paromegabajtowe pliki z nędznego wi-fi gdzieś na koncu świata, a potem patrzcie jak nikt nie napisze nawet komentarza.

FB i Insta to najszybsze narzędzia do robienia takich relacji.

Nie trzeba mieć konta, ani zaprzedawać duszy diabłu, żeby obejrzeć obrazki. Uwierzcie, że kosztuje to sporo pracy, wysiłku i nieraz pieniędzy żeby na takiego tripa wyjechać, a potem relacjonować na kilku kanałach na bieżąco.

Dla opornych link: https://www.instagram.com/p/BTuI1CFgWPk/
Zaprzedałeś duszę diabłu logując się na instagramie 8)7
http://www.mplenergy.pl/ - akumulatory przemysłowe VRLA: AGM, żelowe oraz źródła energii odnawialnej
Awatar użytkownika
RafGentry
Moderator
Posty: 6944
Rejestracja: 06 cze śr, 2007 8:40 pm
Posiadany PUG: GTI Griffe, GTI LeMans, GTI, CTI, XRD, XS, Indiana, 405 STDT
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: RafGentry »

Jakby ktoś pytał, to wróciliśmy z tripa cali i zdrowi.
Teraz uważam za stosowne czynienie nacisków odnośnie rozpoczęcia publikacji zdjęć, wspomnień, relacji, retrospekcji :)
Struna
Nowicjusz
Posty: 89
Rejestracja: 30 wrz pt, 2011 12:59 pm
Posiadany PUG: było 205 1.9 D
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Kraków/Skawina
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: Struna »

naciskam zatem :)
www.GCS TUNING.pl
ChipTuning, FAP/DPF, Hamownia, Strojenie LPG, AFR
Awatar użytkownika
cejot
Forum Admin
Posty: 3560
Rejestracja: 23 kwie pn, 2007 1:37 am
Posiadany PUG: 205 Automatic, 205 El Charro, 205 ...
Lokalizacja: Warszawa

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: cejot »

My jeszcze nie wróciliśmy.
Czas podróży w godzinach wyliczą eksperci. ;)
Jedź na biegu, żyj na luzie... :)

-----
205 '91 Automatic | 205 '92 El Charro | 205 '94 La Moisissure
Awatar użytkownika
RafGentry
Moderator
Posty: 6944
Rejestracja: 06 cze śr, 2007 8:40 pm
Posiadany PUG: GTI Griffe, GTI LeMans, GTI, CTI, XRD, XS, Indiana, 405 STDT
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: RafGentry »

Garść fotek i krótkie podsumowanie z perspektywy najwolniejszej ekipy na tripie w moim wątku dizlowym: http://forum.peugeot205.pl/viewtopic.ph ... 05#p366005

Reszta załóg powoli zrzuca foty i mam nadzieję, że wkrótce coś napisze.

Od siebie chciałbym przekazać ogromne podziękowania dla wszystkich za kolejne wspaniałe, wyjątkowe i niezapomniane wakacje. Jak zwykle pokłony dla Foxa, pomysłodawcy 205-tkowych tripów, który na planowaniu tras spędza długie tygodnie i wynajduje absolutnie wyjątkowe miejsca _O_
Awatar użytkownika
Fox
Peugeot 205 Master
Posty: 2053
Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
Numer Gadu-gadu: 6433729
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: Fox »

Dzień 0 : Kraków - Ostrava : 180km

Obrazek

Tak jak co roku, wyjechaliśmy dzień wcześniej. Przed oficjalnym rozpoczęciem tripu. Powodem ku takiemu czynowi był standardowo, równie jak rok i dwa wcześniej, dający się we znaki Kukuncio. Dwie godziny spędzone w samochodzie w piątek równają się dwóm godzinom mniej w sobotę. Równanie jest proste. W rodzinie siła.

W tym roku mieliśmy jednak konkurencję. Zarówno Gad, Janusz jak i Cejot podchwycili pomysł i wszyscy, w cztery samochody, mieliśmy wyjechać ostatecznie do Czech. O ile my od samego początku celowaliśmy w Ostravę, łudząc się w swojej niepoprawnej naiwności iż w końcu ją zwiedzimy, pospacerujemy po deptaku, zaznamy jakiejś imprezy itp tak Gad do końca się wahał, co rusz zmieniał zdanie. Początkowo jego plan był taki, by nocować u Melosa na Śląsku. Koszty mniejsze, towarzystwo lepsze, węgiel z powietrza zapobiega rozstrojom żołądka, same plusy. Jak jednak wiadomo, stopień dezorganizacji Melosa osiągnął w tym roku szczyty do tej pory niezdobyte i Melos wycofał się z wycieczki. Krążą słuchy że z żalem. Gad, pozbawiony w ten sposób wiktu i opierunku, początkowo obiecywał nam wspólne spędzenie wieczoru, później przeważyły jednak alternatywne argumenty i pojechał gdzie indziej. Zabrał Janusza. Raczej bez wyrzutów sumienia. Wybrali Brno, miasto położone o 170km dalej na trasie wycieczki. Tym niezwykle przebiegłym fortelem wysunęli się więc na czoło wyścigu do Wenecji.

Wielką niewiadomą pozostawał Cejot. Regularne rozmowy telefoniczne, jakie w tamtym czasie prowadziliśmy, nie napawały optymizmem. Warszawska dwieściepiątka, doprowadzana w pocie czoła do stanu używalności, zaraz po odpaleniu wyprodukowała olbrzymią plamę oleju na podłodze. Przekreśliła tym samym szanse nie tylko na wyjazd ale i na zorganizowanie w tym miejscu wieczorka tanecznego czy granie w berka. Cejot, w przeciwieństwie do Melosa, miał jednak plan B. Citroen C2. Mały, zgrabny, sprawny samochodzik. Przynajmniej w teorii. Ustaliliśmy że spotkamy się w Ostravie, życzyliśmy sobie szerokiej drogi i przerwaliśmy rozmowę. Call ended.

Planowałem wyjazd zaraz po pracy. Żeby go zrealizować wróciłem więc po pracy do domu. Spakowałem się pospiesznie do niewielkiego plecaka po czym, wychodząc do przedpokoju, odkryłem jakieś 30 innych toreb, siatek i klamotów, czekających na załadunek. Ula nie próżnowała. Nie było tego wszystkiego aż tyle, ile w roku ubiegłym, kiedy to obiecując Szybie że wezmę mu kilka rzeczy do bagażnika, dostałem od niego śpiwór wielkości beli siana, kuchnie polową oraz zestaw mebli ogrodowych. Mimo wszystko było tego sporo. Na samym wierzchu nebulizator. Ula, działająca akurat w trybie paniki zinterpretowała niewielki świst w oddechu Kukuncia jako zapalenie płuc oraz potencjalną astmę. Poważna sprawa, z którą ciężko mi było polemizować. Próbowałem. Bezskutecznie. Ostatecznie musiałem więc upchnąć w samochodzie dodatkowy, opasły karton. Rozlało się w międzyczasie niemiłosiernie. Właściwie po każdym kursie do samochodu z bagażami, mógłbym się przebierać w suche ciuchy. Na szczęście wszystkie były już spakowane. Oszczędziło mi to zastanawiania się.

- Ładowarka do telefonu, którą kupiłam specjalnie do tego telefonu, nie pasuje do niego - obwieściła Ula, robiąc zaniepokojoną minę.
- ?? Jak to ładowarka do telefonu nie pasuje do telefonu?
- No tak, tu jest inna wtyczka a tam inny port usb. Specjalnie kupiłam sobie samsunga żeby mieć ładowarkę taką jak wszyscy i mam taką jakiej nie ma nikt.

Taką historię mógłby mi opowiedzieć Szyba. Jemu się takie rzeczy przydarzają lub on by chciał żeby się przydarzały, dla samej frajdy opowiadania o swoim pechu.

- Co teraz?
- Musimy jechać i wymienić. Do galerii.

Pięknie. Dzień wcześniej odkryłem że nie działają mi wentylatory w 205. Miałem je naprawić przed wyjazdem ale lało tak ulewnie że nie było takiej możliwości. Patrzę na google i widzę korek od domu do galerii. Nie ma mowy żebyśmy tam dojechali bez wiatraków. Ula jedzie więc tramwajem a ja kończę pakowanie. Spotykamy się na stacji BP. Jedziemy!

Google mówi że na obwodnicy jest korek na 45min stania. Jedziemy więc przez miasto. O dziwo teraz jedzie się bezproblemowo i w miarę sprawnie. Odkrywam że przestał działać spryskiwacz. Na szczęście leje tak, że kompletnie nic nie widać. Problem ze spryskiwaczem oraz wiatrakami można więc odłożyć na później. Gorzej że samochód zaczyna szarpać.
- Wspaniale - myślę sobie - znów wrócimy na lawecie.
- Zapomniałam maski do nebulizatora - Ula zręcznie odwraca moją uwagę - Bez tego ten ogromny karton na tylnym siedzeniu wieziemy zupełnie bez sensu - obwieszcza Ula zaniepokojona i tym razem
- Może Szyba nam to weźmie, od jedzie dopiero w niedzielę, możesz do niego zadzwonić? - proponuję
- Ok

Dzwonimy
- Cześć Szyba, zapomnieliśmy z domu maski do nebulizatora, mógłbyś nam ją jutro albo w niedzielę zabrać?
- Nie
- Aha, no to ok.

Udało się więc dość szybko wyjaśnić tą sprawę i równie sprawnie dotrzeć do Ostravy. Auto co chwilę szarpało ale jednak toczyło się do przodu. Dotarliśmy pod hotel w centrum miasta. Ula zarezerwował nam taki z parkingiem. Nazywa się Maria. Ładna, iluminowana fasada, była dobrym prognostykiem.

Obrazek

Ja zostałem w samochodzie z Kukunciem a Ula poszła nas zameldować.

- Nie ma parkingu - obwieściła wracając. Możemy zaparkować tu w hotelu obok za 20 euro albo jechać gdzieś na opłotki. Takie dostałam wskazówki.

Wjechaliśmy na parking obok. Wszystkie miejsca zajęte. Być może udało by nam się tam zmieścić gdyby ogromne bmw i inne suvy terenowe nie stały na dwóch miejscach. Patrzymy na drugi parking na mapie. Za daleko. Postanawiam zostawić samochód na ulicy

- Nie polecamy tego miejsca - mówi recepcjonistka - tutaj strasznie kradną. Rano auto będzie stało na cegłach, splądrowane i spalone albo z zalęgniętym menelem.

Jestem jednak zbyt zmęczony żeby się tymi groźbami przejmować.

- Czy ta kobita widziała jakim przyjechaliśmy samochodem? - pytam tylko retorycznie.

Akurat przestało padać więc liczę na szybką wycieczkę na miasto. Prędkość rozładunku ograniczają jednak drzwi kierowcy, które postanawiają się zaciąć. Spędzam 10min na ich odblokowaniu.

W hotelu jest piękna recepcja a na podłodze leży wyjątkowo miękki dywan. Aż dziw że tak mało za niego zapłaciliśmy - myślę sobie - w restauracji obok elegancko ubrani kelnerzy obsługują bogato wyglądających ludzi.

Idąc dalej, odkrywam jednak że dywan traci miękkość, drzwi już nie wyglądają na drewniane a jakby z dykty a na ścianach pojawiają się plamy. W końcu docieramy do naszej części:

Obrazek

Kilka razy się gubię. Przy kuchni są drzwi, pod którymi wlewa się do środka i tworzy na dywanie dużą plamę, woda z błotem. W końcu docieram do pokoju. O dziwo jest tam całkiem schludnie. Idę do łazienki. Początkowo myślałem że mamy ją w pokoju. Okazało się że to złudzenie. Wnęka jest zamurowana i stoi tam szafa. Łazienki trzeba szukać na przedpokoju. Przynoszę bagaże, myję się i wyruszam na miasto. Ula mówi że zostanie z Kukunciem, który w międzyczasie dobrał się do zapasów, więc ja mogę spędzić sobie miły wieczór.

Obrazek

Wychodzę na zewnątrz. Leje jak z cebra. Nici ze zwiedzania. Oszczędzając miejsce w samochodzie nie wziąłem na tripa ani kurtki ani parasola ani kaloszy po pachy. Bez tych wszystkich rzeczy ani rusz. Za bardzo leje. Wracam więc i kładę się spać. Po godzinie do hotelu wraca banda polaków. Podejrzewam że spożywali tego wieczoru alkohol. Krzyczą i tupią przez godzinę albo i dwie. Straciłem rachubę czasu. Tekturowe drzwi, które nas od nich oddzielają nie stanowią żadnej bariery dla fal dźwiękowych. Piszę sms'a do Cejota z pytaniem czy już dojechał. Mówi że nie. Zepsuł mu się samochód ale już go naprawił. Spalił się bezpiecznik. Niby niewiele ale patrząc na zegarek widzę że ma już 10h opóźnienia. Mówi że przyjedzie do Ostravy w nocy, prześpi się w hotelu do południa i będzie nas gonił. Powodzenia. Jakimś cudem zasypiam. Budzik nastawiony mam na 5:30.
Awatar użytkownika
DJPreZes
Moderator
Posty: 4593
Rejestracja: 01 sie ndz, 2004 6:40 pm
Posiadany PUG: Roland Garros/307
Numer Gadu-gadu: 2516096
Lokalizacja: Gdynia

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: DJPreZes »

No wreszcie ponowne relacje!!!
Peugeot 205 Roland Garros Cabrio
Obrazek
Awatar użytkownika
pawel
Maniak
Posty: 1120
Rejestracja: 06 lis czw, 2003 11:16 pm
Posiadany PUG: 1.9 GTI
Lokalizacja: Włocławek

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: pawel »

już się bałem że nie przeżyje z Wami tego jeszcze raz. Dzięki!!!
P205
Awatar użytkownika
RafGentry
Moderator
Posty: 6944
Rejestracja: 06 cze śr, 2007 8:40 pm
Posiadany PUG: GTI Griffe, GTI LeMans, GTI, CTI, XRD, XS, Indiana, 405 STDT
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: RafGentry »

Jest i Fox z relacją. Czekam na kolejne dni.

A żeby w temacie się coś działo, wrzucam filmik z jazdy po Wybrzeżu Amalfitańskim. Nie bez powodu mówią, że to jeden z cudów świata.

Tak wygląda trip z perspektywy kierowcy dizla. Cały czas się kogoś goni. Tutaj akurat przede mną Fox, Helter i Bananowiec.
Awatar użytkownika
Fox
Peugeot 205 Master
Posty: 2053
Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
Numer Gadu-gadu: 6433729
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: Fox »

Ja dla odmiany wrzucę nieco bardziej dynamiczny fragment podróży. Jak widać, nawet dizelki potrafią wyprzedzić pandę z kosiarką na dachu:)



Do relacji wrócę, gdy już przestanę oglądać w kółko nagrane filmiki z podróży:)

Edit: Tutaj jeszcze wyjazd z Neapolu:



Tam się jeździ jak w wesołym miasteczku, z taką tylko różnicą, że samochody nie mają gumowych zderzaków z każdej strony:)
Awatar użytkownika
Fox
Peugeot 205 Master
Posty: 2053
Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
Numer Gadu-gadu: 6433729
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: Fox »

Dzień 1: Ostrava - Wenecja : 870km

Obrazek

Budzik dzwoni o 5:30. Siadam na łóżku, przecieram zaspane oczy i rozglądam się dookoła. Spokój i cisza. Przez zasłonięte kotary wpada niewiele światła, widać jednak że na zewnątrz już świta. Wschód słońca w Ostravie tego dnia to 5:29. Jeśli to prawda że kury budzą się zawsze o wschodzie słońca to można powiedzieć że my wstajemy razem z nimi. Nadstawiam uszu, by uchwycić to, co najważniejsze - nie pada. Uff. Czuję, że jesteśmy na tripie. Przez rok można zapomnieć jakie to uczucie. Jestem niewyspany, wokół łóżka leży mnóstwo bagaży, które muszę ponownie spakować do mikroskopijnego bagażnika, przed nami mnóstwo kilometrów a z tyłu głowy wciąż kołata myśl, że samochód na pewno się prędzej czy później zepsuje. Coś wspaniałego:)

Ula boi się zostawić Kukuncia samego w niezamkniętym pokoju a mamy tylko jeden komplet kluczy. Trzeba się więc jakoś zgrać i zsynchronizować. Zamykamy drzwi i ja noszę i upycham w bagażniku klamoty a Ula idzie do łazienki na przedpokoju. Znów wydaje mi się to dziwne, żeby ktokolwiek chciał Kukuncia uprowadzić. Zwłaszcza o 5:30 z hotelu w Ostravie. Nawet jeśli, to mam pewne podejrzenia, że po kilku dniach oddałby go, przeprosiłby i udałby się na leczenie psychiatryczne. Staram się jednak nie polemizować z tą opinią zbyt długo.

Na zewnątrz jest rześko ale pogodnie. Lekki wiatr przegania ostatnie chmury. Nasz samochodzik stoi, jak stał, po drugiej stronie ulicy. Nikt go nie zdemolował, nikt w nim nie zamieszkał ani nikt nie napisał na nim sprayem żadnego czeskiego słówka, które po lokalnemu brzmiało by pewnie groźnie a po naszemu śmiesznie do rozpuku. Spokój i cisza. Próbuję otworzyć drzwi. Znów zacięte. Jakoś mnie to nie dziwi. Wchodzę od strony pasażera, zdejmuję boczek, grzebie ręką po omacku aż coś przeskakuje i drzwi się otwierają. Muszę kiedyś przyjrzeć się temu problemowi dogłębnie bo tak być nie może. Układam wszystko na nowo w bagażniku i wracam pospiesznie żeby otworzyć Uli drzwi do pokoju. Biorę drugą porcję toreb a Ula ubiera Kukuncia. Wyjątkowo szybko i sprawnie udaje nam się opuścić hotel. Jest 6:30.

Nie próbuję nawet naprawiać wiatraków chłodnicy. Istnieje pewne ryzyko, że i tak nie udało by mi się tego zrobić. Wolę więc wykorzystać wczesną porę do przemknięcia przez Czechy, zanim stworzą się gdzieś korki. Ostrava jest jeszcze zupełnie pusta. Ulice wciąż są mokre po nocy ale pogoda zapowiada się niezła. Na najbliższej stacji planujemy kupić winietę. Przejeżdżamy przez całe miasto, aż do autostrady, nie napotykając jednak żadnej. Trzeba wracać i kluczyć. Trafiamy na jakąś niebieską, pełną cyganów. Tutaj nawet ja bym Kukuncia nie zostawił samego. Nawet w zamkniętym samochodzie. Stacja na szczęście oferuje winietki. Można jechać. Ruszam pospiesznie i odkrywam ze zgrozą że autem szarpie o wiele bardziej niż dnia poprzedniego. Rewelacja. Przegazowuję go kilka razy i sytuacja trochę się poprawia. Jak echo wraca jednak myśl:

- Wrócimy na lawecie.

Odpędzam ją jednak i wjeżdżamy na autostradę. Zgodnie z przypuszczeniami, jak to w Czechach, co chwile jest remont i zwężenie drogi. Jest jednak wyjątkowo pusto i przejeżdżamy cały czeski odcinek bez najmniejszych problemów. Ula z Kukunciem odsypiają noc, ja cieszę się z chwili spokoju i delektuję się uciekającymi kilometrami. Na granicy robimy postój na toaletę i kupno winietki

Obrazek

Idąc chodnikiem, w stronę budynku z winietami. zauważam jadącą czerwoną 205'tke Gada. Wybiegam na ulicę, macham rękami i krzyczę ale nikt mnie nie zauważa. Zaraz za nimi widzę Janusza w Audi. Marecki, na siedzeniu pasażera spojrzał na mnie ale również nie zareagował. Muszą być niewyspani albo pili w nocy coś kiepskiej jakości. Okazuje się więc że niespodziewanie byliśmy jednak przez chwilę na czele peletonu. No cóż, może jeszcze ich dogonimy po śniadaniu.

Kukuncio zażyczył sobie bajgla z czekoladą, którego potem nie chciał jeść. Rozkruszył go i rozjeździł samochodzikiem. To, co z niego zostało, dostałem ja. Ula się cieszy bo zamówiliśmy herbatę i tosty a w planach ma wykonanie telefonu do Wróbli

Obrazek

Zostawiam ją z Kukunciem i Pauliną na telefonie i idę do toalety. Akurat trafiam na wycieczkę z Polski. Wszyscy hałaśliwie komentują fakt konieczności uiszczenia opłaty. 50 centów. Wychodząc wrzucają brudne chusteczki do suszarki do rąk:

Obrazek

Zastanawiam się czasem czy Ci wszyscy nasi nacjonaliści, głoszący wyższość narodu polskiego nad wszystkimi innymi, zwłaszcza uchodźcami każdego typu, byli kiedyś z innymi polakami na zagranicznej wycieczce. Powinni się wybrać. Mogło by to wprowadzić powiew świeżości w ich myśleniu.

Na zewnątrz Kukuncio hipka i broi. Ula chce zrobić zakupy więc ja postanawiam mu pokazać kabinę telefoniczną. U nas takich już chyba nie ma a dobrze by było żeby umiał rozpoznawać takie obiekty.

Obrazek

Z początku jestem dumny ze swojego pomysłu na spędzenie czasu. Po 10min przychodzi jednak znużenie a po 15 odkrywam że odciągnięcie go od tej kabiny będzie nie lada wyczynem. Ula wraca z zapasami na drogę, cyka kilka fotek z Kukunciem w budce i zaczyna się awantura wyciągania go stamtąd i wciągania do samochodu.

Po drugiej stronie granicy ruch robi się spory. Zaczynam nieco niepokoić się o te niesprawne wiatraki. Nie wiem co sobie myślałem i jak bardzo zaklinałem rzeczywistość ale czasem od prawdy nie da się uciec. Poysdorf. Koszmar kierowcy udającego się na południe Europy przez Austrię:

Obrazek

Korek na 2km. Na szczęście dla nas jest z górki. Gaszę silnik i toczymy się na luzie. W panującej ciszy słyszę straszne churgotanie. Podejrzewam że łożysko w prawym kole się rozsypuje.

- Co to może być? - pyta Ula
- Nie wiem ale na pewno nic groźnego - odpowiadam, samemu wmawiając sobie to samo.

Za Wiedniem, na stacji, miał czekać na nas Gad. Zanim tam jednak dotarliśmy to już odjechał. Tankuję v-power racing żeby sprawdzić czy jakość paliwa ma jakiś wpływ na kulturę pracy silnika. Nie ma żadnego. Zapłaciłem tylko dużo eurosów więcej. Robimy postój na bułkę, krótki odpoczynek oraz synchronizację z resztą ekipy. Kukuncio uczy się być pomocny:

Obrazek

Odkrywam że urwało się jedno mocowanie grilla. Przód samochodu wygląda pokracznie.

- Ten samochód rozpada się na moich oczach - myślę sobie - wrócimy na lawecie.

Kilka telefonów i dowiadujemy się że Helter z Bananowcem są jakieś 150km za nami. Tradycyjnie, jadąc z Helterem przez Czechy, zostali zhaltowani przez policję i zapłacili mandat. Rafał z Józkiem dopiero co wyjechali z Polski. Cejot zaginął.

Dalsza część podróży upłynęła bardzo spokojnie. Ula drzemała a ja jechałem z oczami na zapałkach. Gad utrzymywał stabilną przewagę nad nami a Bananowce taką sama do nas stratę. Aż do samych Włoch minęliśmy bardzo dużo samochodów na polskich numerach. Połowa z nich na krakowskich, 1/3 na śląskich, do tego kilka z warszawy. Proporcje dokładnie takie same jak na naszym tripie. Nie wiem co jest nie tak z resztą naszego kraju.

Dojeżdżając do Wenecji Ula odkryła że nie ma jednak na telefonie żadnej mapy a roamingu nie umie włączyć. Wyszukując camping, parę miesięcy wcześniej, przeglądałem kilka razy mapę Wenecji. Okazuje się że w kryzysowej sytuacji człowiek potrafi sobie bardzo dużo przypomnieć. Trafiamy tam bez problemu pomimo braku nawigacji.

Ula nas melduje, ja jadę rozkładać namiot. Gady z Januszami idą, z uśmiechem na ustach, w przeciwnym kierunku. Machają do mnie, ja się zatrzymuję.

- Jedziemy autobusem do Wenecji, nie będziemy na was czekać, do zobaczenia wieczorem
- My tylko wyrzucimy namiot z bagażnika i też się tam wybieramy - krzyczę tylko za nimi bo już się oddalili o kilka metrów.

Rozkładamy pospiesznie namiot:

Obrazek

i jedziemy autobusem numer 5 do centrum

Obrazek

Po Gadach i Januszach nie ma śladu. Poszli już na plac św. Marka. Nie ma szans ich odnaleźć. Dzwonią za to Bananowce, są już na campingu. Umawiamy się, że będziemy na nich czekać przy pętli autobusowej i zamawiamy pizzę.

Kukuncio nie usiedzi spokojnie przy pustym stole więc zostawiam Ulę w restauracji a my idziemy na spacer po okolicy. Jest ładnie. Byliśmy w Wenecji już mnóstwo razy. Ula mówi że już jej się tam nie chce jeździć. Mi się tam wciąż podoba. Zwłaszcza o tej porze roku, gdy jest ciepło ale jeszcze nie tak tłoczno.

Obrazek

Obrazek

Po kwadransie wracamy na pierwszy włoski obiad na tym tripie. Ula z Kukunciem starają się być w miarę oryginalni. Ja jednak jestem prostakiem. Nie silę się na oryginalność. Zamawiam od razu pizzę. Od teraz będzie to mój codzienny posiłek przez najbliższe dwa tygodnie

Obrazek

Po posiłku, nie bez pewnych problemów:

Obrazek

ale jednak zmierzamy w stronę dworca:

Obrazek

Gdzie spotykamy się w końcu z Bananowcami oraz Helterami

Obrazek

- Żółwik!

Na prawdę miło ich widzieć. Bananowce są chyba jedyną tripową ekipą, której tak autentycznie i szczerze zależy na tym by trzymać się razem. Nie rozpierzchają się, troszczą o innych. Doceniamy to.

Trochę na oślep, jak to w galimatiasie weneckich uliczek i zakamarków:

Obrazek

Udajemy się, po słabym już śladzie Gadów i Januszów, w stronę placu św. Marka

Obrazek

Helter początkowo próbuje czytać mapę

Obrazek

Szybko jednak rezygnuje. Gdyby nie wszechobecne strzałki, kierujące czy to na plac św. Marka, czy na Rialto lub Akademię, nie dałoby się w tym mieście odnaleźć. Przy okazji Helter zauważa że jedna z wież jest przekrzywiona.

- To już druga krzywa wieża, jaką dzisiaj widzę. Poprzednia była rano w Ząbkowicach Śląskich. Leżał tam jeszcze śnieg.

Udaje nam się w końcu dotrzeć najpierw w okolice Akademii, gdzie z mostu podziwiam panoramę miasta w zachodzącym słońcu

Obrazek

a w końcu i na główny plac miasta.

Obrazek

Jak na Wenecję, jest wyjątkowo pusto i przyjemnie. Nie śmierdzi też ani nie ma nigdzie podtopień. Wszyscy są z tego powodu zadowoleni

Obrazek

Kukuncio wydaje się mieć pomysł zarówno na zapach jak i podtopienie i przyjmuje pozycję zwiastującą kupe:

Obrazek

Na szczęście musiał zjeść coś nie tak łatwo strawnego i jeszcze w tej chwili nie zrealizował swoich planów. Bananowce i z tego wydają się cieszyć

Obrazek

Oni generalnie są bardzo pogodni i zadowoleni. Tutaj Bananowiec z kolumną w plecaku:

Obrazek

Robimy jeszcze kilka fotek w standardowych miejscówkach:

Obrazek

po czym udajemy się na szukanie pożywienia. Przy samym placu wszystko jest horrendalnie drogie. Kluczymy więc po bocznych uliczkach, robiąc się coraz bardziej głodni. W końcu znajdujemy taki placyk:

Obrazek

Z takim stolikiem:

Obrazek

Większość je pizzę, Kukuncio dostaje paczkę paluszków a ja piję pierwszego na tym wyjeździe Spritza. Jest wakacyjnie i miło chociaż robi się coraz chłodniej. Nikt nie ma specjalnej ochoty spacerować z powrotem, 2h na dworzec autobusowy. Idziemy więc na przystań tramwaju wodnego. Bananowcowi marzy się przepłynięcie przez Canale Grande. Bilet nie jest tani ale czego się nie robi dla spełnienia marzeń. Wchodzimy na pokład, kupujemy bilety i siadamy. Kukuncio początkowo trochę broi ale szybko jednak zasypia, ululany kołysaniem wodnej jednostki.

Obrazek

Patrząc za okno, jestem trochę zaniepokojony. Mijana okolica nie wygląda wcale jak Canale Grande. Łódź płynie jakby w przeciwnym kierunku. Mijamy jakieś wysepki, jest ciemno a na koniec krajobraz zasłaniają jakieś magazyny i zaplecza portu.

- Aleśmy się dali wychujać - mówi Bananowiec, wracając z aparatem i smutną miną z zewnętrznego pokładu po środka - ten statek płynie w odwrotnym kierunku, inną drogą, na około!

W końcu, wszyscy już śpiący, docieramy na dworzec. Na nasz przystanek przybywa autobus bez numeru

Obrazek

ale dzięki temu mało kto do niego wsiada. Ryzykujemy i zajmujemy sobie dobre miejsca

Obrazek

Gdy docieramy na camping, trwa tam już impreza. Jest już Rafał ze Sławkiem i Józek z Olgą. Cejot wciąż uznawany jest za zaginionego:

- Zastanawialiśmy się jakiego bezpiecznika awaria u Cejota mogła spowodować 10h opóźnienia - mówi wesoło Gad - doszliśmy do wniosku że jedyna możliwość to taka, że .... - tutaj wykrzykują to już chóralnie z Januszem i Martyną - był to bezpiecznik od nawigacji!

Ewidentnie dopisuje im humor. Janusz jest też wyjątkowo giętki, stukają się butelkami, rozchlapują piwo. Z tyłu, za nimi, widzę Mareckiego. Wszystko jasne. Picie razem z Mareckim jest zawsze nieroztropne:)

- Ej Fox, myśleliśmy trochę o twoim samochodzie i tym, co się z nim dzieje - mówią rozbawieni - Jeśli się zastanawiasz czy ten samochód dojedzie na Sycylię to ja cię uspokoję w tych dywagacjach - On nie dojedzie! hahaha :)

Będąc już w temacie niedojechania, wykonuję telefon do Cejota. Jest koło Grazu. 430km od Wenecji.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę, wykąpaliśmy się w najbardziej luksusowych łazienkach, jakie kiedykolwiek spotkałem na jakimkolwiek campingu i położyliśmy się spać.

Po kolejnych 4h przychodzi sms od Cejota

- Mam 300km do Wenecji, chce mi się spać, jadę coraz wolniej, chyba się zatrzymam tu gdzieś na nocleg.

Wygląda na to że przejechał 130km w 4h albo ja coś źle liczę. Dobrze że jadąc takim tempem nic go nie staranowało na autostradzie. Przyda mu się trochę snu. Jak nam wszystkim. Zamykam oczy.
Awatar użytkownika
grzechuuu205
Maniak
Posty: 1415
Rejestracja: 03 lis czw, 2005 4:09 pm
Posiadany PUG: 1.9 GTI
Numer Gadu-gadu: 2800082
Lokalizacja: Bad Vöslau (Austria), LUBIN (dolny śląsk)

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: grzechuuu205 »

Mieszkam w Austrii ok. 30km na południe od Wiednia - w sumie koło mnie jechaliscie :) a w poysdorf to zawsze taki ruch- szczególnie na weekendy jak Polacy jadą do lub z Polski ;) fajny wypad!!! Pozdrawiam!
Największa radość z jazdy GTI - gdy stal pare miesiecy w garazu :) :)
Obrazek
adamwet1
Nowicjusz
Posty: 87
Rejestracja: 30 maja pt, 2014 4:04 pm
Posiadany PUG: 205 Indiana
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Warszawa

Re: Trip 2017 - Włochy południowe i Sycylia

Post autor: adamwet1 »

Dzięki za kolejną część relacji. Jak co roku super się czyta i jeszcze bardziej żal, że mnie tam nie było.
Czekam na więcej!
ODPOWIEDZ