A tutaj parę ujęć dieselka z wczorajszego poranka. Z tym, że to ja tym razem byłem lodołamaczem. Auto z góry pokryła 1,5 centymetrowa warstwa lodu, po bokach miała nieco mniej, ale generalnie cały Pug wyglądał jak śniegowo-lodowa rzeźba.
Po godzinie walki i porządnym nagrzaniu auta udało mi się usunąć lód z szyb. Nie skułem tylko maski, która "defrostowała" się sama. Podczas zjazdu z górki lodowa kra oderwała się od samochodu, wzbiła 3-4 metry w powietrze i runęła na asfalt roztrzaskując na kawałeczki. Dobrze, że nikt za mną nie jechał. Mam nauczkę na przyszłość...
