Śmiało można stwierdzic ze ominela cie najfajniesza jesli chodzi o drogi czesc wyprawy! Genialna droga do cisnej i słowackie serpentyny:) Ale nie ma co tego rozpamietywac i trzeba planowac nastepnego tripa:) Ciekawe czy znalazla by sie tak liczna ekipa ktora chcialaby kolejnym tripem pozegnac lato:)misha84 pisze:Dzikson a co Ci się stało? Szkoda że musiałem opuścic was już w niedzielę rano, coś mi się zdaje że sporo mnie ominęło... W każdym razie trip był super, jest co wspominać
Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
- gad
- Uzalezniony
- Posty: 674
- Rejestracja: 03 mar pn, 2008 8:34 pm
- Posiadany PUG: 205 2.0 16v + 205 1.6 VTS
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
- Fox
- Peugeot 205 Master
- Posty: 2053
- Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
- Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
- Numer Gadu-gadu: 6433729
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Mysle ze moze z tym byc ciezko. Trzeba zreanimowac pugi po tej wyprawie. Moim autem juz praktycznie nie da sie jezdzic. Wystarczy 45sek na swiatlach zeby temperatura skakala do 105 stopni. Dobrze ze wracalismy w nocy by bym raczej nie dojechal. Jak auto sie toczy to temperatura jest idealnie na 90. Nie wiem czy to kwestia niewydolnego wiatraka, czy np pompy ktora na wolnych obrotach nie pompuje wody...Na dodatek musze oddac auto do wymiany przewodow hamulcowych co tez potrwa pewnie. Jakby co to ja bym proponowal zimowy wyjazd na narty polaczony z jazda po zasniezonych drogach:) W zeszlym roku bylem w Liptowskim Mikulaszu na slowacji. Super miejscowka bo maja tam nawet tor gokartowy:)
Ostatnio zmieniony 10 sie pn, 2009 11:15 pm przez Fox, łącznie zmieniany 1 raz.
- gad
- Uzalezniony
- Posty: 674
- Rejestracja: 03 mar pn, 2008 8:34 pm
- Posiadany PUG: 205 2.0 16v + 205 1.6 VTS
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Fox pisze:...czy np pompy paliwa ktora na wolnych obrotach nie pompuje wody...



Tak jeszcze w ramach wspomnien... http://w49.wrzuta.pl/film/55VLG6MdacN/v080809_19.000001
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Dawajcie fotki,chyba macie więcej,niech tym co nie byli (ja)gul skacze !!!!!!!!!!

http://studio.wp.pl/i,skok-do-basenu,mi ... wideo.html
ale tak się chyba nie bawiliście ,jak oni !!!!!!!!!!!


http://studio.wp.pl/i,skok-do-basenu,mi ... wideo.html
ale tak się chyba nie bawiliście ,jak oni !!!!!!!!!!!
- RafGentry
- Moderator
- Posty: 6945
- Rejestracja: 06 cze śr, 2007 8:40 pm
- Posiadany PUG: GTI Griffe, GTI LeMans, GTI, CTI, XRD, XS, Indiana, 405 STDT
- Numer Gadu-gadu: 0
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Siedzę w pracy, ale przed oczami wciąż mam obrazki z tripa.
Było rewelacyjnie, zupełnie inna bajka niż nasze kilkugodzinne spoty na mieście.
Piękne krajobrazy, świetna pogoda, opadnięte szczęki przechodniów, wystraszone cyganiątka z romskich osad, zmaganie z awariami, pomocna dłoń (albo nawet kilka) kumpli z klubu, lokalne przysmaki, psikusy GPS-a, namioty na łące, krowie placki, próchno do ogniska, ekipa "Patyk" i wino tej samej marki
, a przede wszystkim niezapomniane widoki kolumny dumnych, małych zwinnych "dwieściepiątek" pokonujących dzielnie wszelkie trudności.
Za rok będzie nas więcej, będzie Pugów masa, tylko trzeba pola namiotowe zarezerwować już zimą
No i odwiedzić hurtownię po zapas linek od sprzęgła. Nie chcę, żeby kiedykolwiek jeszcze łączyło mnie coś z Cinquecento...
Było rewelacyjnie, zupełnie inna bajka niż nasze kilkugodzinne spoty na mieście.
Piękne krajobrazy, świetna pogoda, opadnięte szczęki przechodniów, wystraszone cyganiątka z romskich osad, zmaganie z awariami, pomocna dłoń (albo nawet kilka) kumpli z klubu, lokalne przysmaki, psikusy GPS-a, namioty na łące, krowie placki, próchno do ogniska, ekipa "Patyk" i wino tej samej marki

Za rok będzie nas więcej, będzie Pugów masa, tylko trzeba pola namiotowe zarezerwować już zimą

No i odwiedzić hurtownię po zapas linek od sprzęgła. Nie chcę, żeby kiedykolwiek jeszcze łączyło mnie coś z Cinquecento...
Facebook: https://www.facebook.com/Peugeot205Poland
Instagram: http://www.instagram.com/peugeot205polska/
Syndykat Sępów Krakowskich

Instagram: http://www.instagram.com/peugeot205polska/
Syndykat Sępów Krakowskich

- cejot
- Forum Admin
- Posty: 3561
- Rejestracja: 23 kwie pn, 2007 1:37 am
- Posiadany PUG: 205 Automatic, 205 El Charro, 205 ...
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Wyjazd był zajebisty.
Takie przygody w takim towarzystwie nie często się zdarzają. Długo będzie co wspominać.
Dzięki wszystkim za miły wyjazd!
Fox, zdjęcie z naprawy auta dziksona jest świetne.


Takie przygody w takim towarzystwie nie często się zdarzają. Długo będzie co wspominać.

Dzięki wszystkim za miły wyjazd!
Fox, zdjęcie z naprawy auta dziksona jest świetne.

- wojtasny
- Junior
- Posty: 115
- Rejestracja: 26 mar czw, 2009 1:38 pm
- Posiadany PUG: 1,4 GR
- Numer Gadu-gadu: 5750955
- Lokalizacja: Czaniec
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Kilka ciekawych zdjęć
. Początek niekończącej się i pełnej wrażeń drogi, idealnie płaski brzuch, oraz zafascynowanie słowaków wiejskim tuningiem 


- misha84
- Junior
- Posty: 160
- Rejestracja: 05 mar śr, 2008 5:02 pm
- Posiadany PUG: peugeot 205 SR 1.1
- Numer Gadu-gadu: 7499780
- Lokalizacja: Łódź / Łowicz
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Kolejne fajne zdjęcie, ale co się stało z autem Dziksona? Napiszecie czy mam zgadywać? Czyżby Gad sprawdzał czy jest tam coś fajnego od cinquecento?
-
- Uzalezniony
- Posty: 687
- Rejestracja: 02 lis ndz, 2008 5:52 pm
- Posiadany PUG: Roland Garros
- Numer Gadu-gadu: 1459401
- Lokalizacja: Gdów
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Generalnie było zajefajnie, mimo małych problemów technicznych, dziur, zmeczenia, bólu głowy itp było naprawde zajebiście, kupa fajnych ludzi dzielnie stawiła czoło tej przeprawie, konkret zabawa kupa śmiechu, międzynarodowy dialog i aperytiw w postaci wina "Bieszczady" więcej takich wypraw prosze.
Pozdrawiam tripowiczów, jakby to ujeła mandaryna "jesteście zajebiści"
Pozdrawiam tripowiczów, jakby to ujeła mandaryna "jesteście zajebiści"
-
- Maniak
- Posty: 1109
- Rejestracja: 12 kwie sob, 2008 12:04 pm
- Posiadany PUG: Citroen Xsara Picasso & Peugeot Tepee
- Numer Gadu-gadu: 10911568
- Lokalizacja: Mrozy
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Hola, hola !!! Dopiero teraz można zamknąć peleton naszego Tripa! Żywiki dojechały właśnie do domu. Dziś w planie była Wieliczka 
Nocowaliśmy na campingu tuż po przekroczeniu granicy z Polską, ale powiem wam, że jakoś tak pusto było bez tych parunastu 205ek
DZIĘKUJĘ bardzo wszystkim za ten wypad!!!! Jednego na pewno nie zapomnę: wielkiego "huuuuuuuuuura" i "zwyyyyyyyyycięstwo" na widok końca świata... gdzieś w Bieszczadach... na drodze zakładowej...
.. do następnego

Nocowaliśmy na campingu tuż po przekroczeniu granicy z Polską, ale powiem wam, że jakoś tak pusto było bez tych parunastu 205ek

DZIĘKUJĘ bardzo wszystkim za ten wypad!!!! Jednego na pewno nie zapomnę: wielkiego "huuuuuuuuuura" i "zwyyyyyyyyycięstwo" na widok końca świata... gdzieś w Bieszczadach... na drodze zakładowej...

.. do następnego

- dzikson
- Maniak
- Posty: 1191
- Rejestracja: 23 sty wt, 2007 10:23 pm
- Posiadany PUG: 205XS
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Rozpadł się układ wydechowy na łączeniu przed katalizatorem - odkręciły się nakrętki i momentalne zyskaliśmy donośny bas.misha84 pisze:Kolejne fajne zdjęcie, ale co się stało z autem Dziksona? Napiszecie czy mam zgadywać?
Po 1,5h kręcenia, z pomocą pożyczonych śrub, udało się skręcić to miejsce na sztywno. Trzyma nadal. Panowie, raz jeszcze wielki dzienks, szacunek

- Fox
- Peugeot 205 Master
- Posty: 2053
- Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
- Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
- Numer Gadu-gadu: 6433729
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
No to ja może w końcu wstawię trochę moich zdjęć. Wbrew temu co się mogło wydawać widząc mnie jak np latam ze statywem po lesie nie mam tak wiele zdjęć. Co do statywu to dziękuję Agnieszce że pokazała mi jak się do niego przyczepia aparat. Niestety szybki kurs nie obejmował odpinania sprzętu i potem latałem po lesie za drzewem jak latałem:) No ale każdą historię należy zacząć od początku:)
Dzień pierwszy. Mniej więcej zgodnie z planem spotkaliśmy się pod Tesco o 18.

Powitaniom, uściskom i niestety też zakupom nie było końca i suma sumarum wyruszyliśmy dopiero o 19:30. Jeszcze w sklepie było troche śmiechu bo pytaliśmy Żywika przez telefon czy ma grilla. Powiedział że nie, ale polecił nam kupić taczki. Było troche zdziwienia, bo pomysł nietypowy ale w końcu rozkminiliśmy że pewnie do taczek trzeba nasypać węgla a na wierzch zarzucić jakieś druty. Plus by był jeszcze taki że z kółka od taczki możnaby zrobić Druanowi dojazdówkę bo ostatnio szukał. Później się okazało że Żywik chciał nie taczki tylko tacki:) No ale dwa grille już były zakupione i jechaliśmy dalej.

Po kilometrze utknęliśmy w korku, gdzie Gad z nudów już zaczął wybierać sobie zdjęcia na naszą klasę. W końcu dotoczyliśmy się do Gdowa gdzie czekał na nas od godziny Przemeq:

Razem dojechaliśmy na camping w Witowej z którego zostaliśmy szybko przepędzeni ,gdyż jak się okazało było to miejsce kontemplacji ciszy i oaza spokoju po 22. Właściciel campingu musiał natomiast nie lubić się z babą z agroturystycznej polany i myśląc że podrzuca jej świnie wysłał nas do niej. Baba biedna pobiadoliła jak to ostatnio przyjęła grupę licznej młodzieży a rano wszystko było zdemolowane, ale jak sobie przeliczyła ile może zarobić to zabrała dowody osobiste i pozwoliła się rozbić na łące. Gad rozbijając namiot udowodnił że połknięcie żarówki nie tylko jest możliwe ale nawet nie trzeba jej odłączać od prądu:

Po rozbiciu namiotów byliśmy tak zmęczeni że na widok piwka ręce same się wyciągały:

Nie ma to jak wypić sobie piwko na zmęczony organizm. Człowiek od razu się rozluźnia i pomysły lepsze do głowy przychodzą. Były nawet plany kąpielowe, ale w końcu nikt się nie zdecydował pomimo dość dobrej asekuracji jaka była zapewniona przez organizatorów campingu:

Co się stało dalej to niestety nie zostało uwiecznione, a nawet jakby zostało to trzeba by wykasować w ramach zacierania śladów. Siedzieliśmy sobie wygodnia na kajaku aż tu postanowił się do nas dosiąść Gad. Kajak na samą myśl o tym postanowił pęknąć i trzeba było go cichaczem odnieść na miejsce. Przemeq oczywiście udaje świętego, że nie miał nic wspólnego ze sprawą:

Potem przyjełała ekipa z Warszawy. Żywik wygląda na zmęczonego podróżą a Agnieszka chyba się zastanawiała co tam tak ciemno wokoło i dlaczego jak gaśnie halogen koło domu to słychać wylewającą się do jeziora gnojówkę:

Chwile potem już razem siedzieliśmy w barłogu

I tak oto dzień pierwszy się zakończył i wszyscy radośni i pełni optymizmu położyli się spać...
Dzień pierwszy. Mniej więcej zgodnie z planem spotkaliśmy się pod Tesco o 18.

Powitaniom, uściskom i niestety też zakupom nie było końca i suma sumarum wyruszyliśmy dopiero o 19:30. Jeszcze w sklepie było troche śmiechu bo pytaliśmy Żywika przez telefon czy ma grilla. Powiedział że nie, ale polecił nam kupić taczki. Było troche zdziwienia, bo pomysł nietypowy ale w końcu rozkminiliśmy że pewnie do taczek trzeba nasypać węgla a na wierzch zarzucić jakieś druty. Plus by był jeszcze taki że z kółka od taczki możnaby zrobić Druanowi dojazdówkę bo ostatnio szukał. Później się okazało że Żywik chciał nie taczki tylko tacki:) No ale dwa grille już były zakupione i jechaliśmy dalej.

Po kilometrze utknęliśmy w korku, gdzie Gad z nudów już zaczął wybierać sobie zdjęcia na naszą klasę. W końcu dotoczyliśmy się do Gdowa gdzie czekał na nas od godziny Przemeq:

Razem dojechaliśmy na camping w Witowej z którego zostaliśmy szybko przepędzeni ,gdyż jak się okazało było to miejsce kontemplacji ciszy i oaza spokoju po 22. Właściciel campingu musiał natomiast nie lubić się z babą z agroturystycznej polany i myśląc że podrzuca jej świnie wysłał nas do niej. Baba biedna pobiadoliła jak to ostatnio przyjęła grupę licznej młodzieży a rano wszystko było zdemolowane, ale jak sobie przeliczyła ile może zarobić to zabrała dowody osobiste i pozwoliła się rozbić na łące. Gad rozbijając namiot udowodnił że połknięcie żarówki nie tylko jest możliwe ale nawet nie trzeba jej odłączać od prądu:

Po rozbiciu namiotów byliśmy tak zmęczeni że na widok piwka ręce same się wyciągały:

Nie ma to jak wypić sobie piwko na zmęczony organizm. Człowiek od razu się rozluźnia i pomysły lepsze do głowy przychodzą. Były nawet plany kąpielowe, ale w końcu nikt się nie zdecydował pomimo dość dobrej asekuracji jaka była zapewniona przez organizatorów campingu:

Co się stało dalej to niestety nie zostało uwiecznione, a nawet jakby zostało to trzeba by wykasować w ramach zacierania śladów. Siedzieliśmy sobie wygodnia na kajaku aż tu postanowił się do nas dosiąść Gad. Kajak na samą myśl o tym postanowił pęknąć i trzeba było go cichaczem odnieść na miejsce. Przemeq oczywiście udaje świętego, że nie miał nic wspólnego ze sprawą:

Potem przyjełała ekipa z Warszawy. Żywik wygląda na zmęczonego podróżą a Agnieszka chyba się zastanawiała co tam tak ciemno wokoło i dlaczego jak gaśnie halogen koło domu to słychać wylewającą się do jeziora gnojówkę:

Chwile potem już razem siedzieliśmy w barłogu

I tak oto dzień pierwszy się zakończył i wszyscy radośni i pełni optymizmu położyli się spać...
Ostatnio zmieniony 11 sie wt, 2009 7:27 am przez Fox, łącznie zmieniany 1 raz.
- Fox
- Peugeot 205 Master
- Posty: 2053
- Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
- Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
- Numer Gadu-gadu: 6433729
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bieszczadzki TRIP(oby nie tylko)krakowskiej ferajny 7-9 VIII
Dzień drugi.
Poranek przywitał nas piękną pogodą, z lekką mgiełką nad jeziorem. Gad pełen optymizmu przeciąga się myśląc że się wykąpie. Jakże się mylił...Gdyby wiedział że nie będzie mu to dane przez kolejne dwa dni to by sobie na drogę kupił chociaż chusteczki do mycia na sucho. No ale nie wyprzedzajmy faktów. Pozostańmy przy radosnym i pełnym optymizmu poranku

W tym samym czasie gdy Gad myślał o jeziorze Smolar zaglądał już pod maskę i zauważał linkę sprzęgła trzymającą się na ostatnim drucie...

A Cejot po tym jak zobaczył nas za jasności zastanawiał się czy dobrze zrobił że przyjechał w takie towarzystwo i kontemplował wpatrując się we mgłę:

Chwile potem diagnoza dla linki była już postawiona - trzeba amputować. Sklep został namierzony, ekipa wyruszyła i mgła nad naszym tripem powoli zaczynała się przerzedzać:

Zrobiło się wręcz sielankowo:

W tle widać panów opływaczy którzy wiedzieli że na drugim brzegu jeziora są dobre placki ziemniaczane a przy 100m dalej ktoś dzień wcześniej złowił sandacza...

I podczas gdy ja z Przemkiem daliśmy sygnał do kąpieli

Gad przyjął pozę która jak już wiemy będzie mu dane jeszcze przyjąć wiele razy:

W końcu linkę udało się wymienić i wyjechaliśmy z polany. Dojechaliśmy na szczyt górki gdzie w niepewności spędziliśmy kilka kolejnych minut czekając na resztę która zaginęła gdzieś po drodze:

Czekanie przedłużało się w nieskończoność, zaczęło powoli brakować jedzenia i trzeba było wyjadać suche pajdy chleba:

Agnieszka chyba miała wtedy chwilę zwątpienia o której pisała, ale nie ma się co dziwić. Czarne myśli każdy miał w głowie.

W końcu nadeszła wiadomość że Maydoomowi nie udało się pokonać wzniesienia. Za drugim razem, z większym rozpędem już poszło ale nadeszła czarna chwila i decyzja o wycofaniu się z tripu. Wielka szkoda. Z żalem i pogrążeni w smutku pożegnaliśmy się na tym rozstaju i pojechaliśmy w kierunku Bóbrki.
ciąg dalszy nastąpi. Idę spać:)
Poranek przywitał nas piękną pogodą, z lekką mgiełką nad jeziorem. Gad pełen optymizmu przeciąga się myśląc że się wykąpie. Jakże się mylił...Gdyby wiedział że nie będzie mu to dane przez kolejne dwa dni to by sobie na drogę kupił chociaż chusteczki do mycia na sucho. No ale nie wyprzedzajmy faktów. Pozostańmy przy radosnym i pełnym optymizmu poranku

W tym samym czasie gdy Gad myślał o jeziorze Smolar zaglądał już pod maskę i zauważał linkę sprzęgła trzymającą się na ostatnim drucie...

A Cejot po tym jak zobaczył nas za jasności zastanawiał się czy dobrze zrobił że przyjechał w takie towarzystwo i kontemplował wpatrując się we mgłę:

Chwile potem diagnoza dla linki była już postawiona - trzeba amputować. Sklep został namierzony, ekipa wyruszyła i mgła nad naszym tripem powoli zaczynała się przerzedzać:

Zrobiło się wręcz sielankowo:

W tle widać panów opływaczy którzy wiedzieli że na drugim brzegu jeziora są dobre placki ziemniaczane a przy 100m dalej ktoś dzień wcześniej złowił sandacza...

I podczas gdy ja z Przemkiem daliśmy sygnał do kąpieli

Gad przyjął pozę która jak już wiemy będzie mu dane jeszcze przyjąć wiele razy:

W końcu linkę udało się wymienić i wyjechaliśmy z polany. Dojechaliśmy na szczyt górki gdzie w niepewności spędziliśmy kilka kolejnych minut czekając na resztę która zaginęła gdzieś po drodze:

Czekanie przedłużało się w nieskończoność, zaczęło powoli brakować jedzenia i trzeba było wyjadać suche pajdy chleba:

Agnieszka chyba miała wtedy chwilę zwątpienia o której pisała, ale nie ma się co dziwić. Czarne myśli każdy miał w głowie.

W końcu nadeszła wiadomość że Maydoomowi nie udało się pokonać wzniesienia. Za drugim razem, z większym rozpędem już poszło ale nadeszła czarna chwila i decyzja o wycofaniu się z tripu. Wielka szkoda. Z żalem i pogrążeni w smutku pożegnaliśmy się na tym rozstaju i pojechaliśmy w kierunku Bóbrki.
ciąg dalszy nastąpi. Idę spać:)