Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacja

Tutaj umawiamy się na spotkania klubowe, informujemy o odbywających się zawodach i imprezach sportowych i tuningowych.
Awatar użytkownika
Lord Devil
Peugeot 205 Master
Posty: 2609
Rejestracja: 26 mar pt, 2004 1:44 pm
Posiadany PUG: 205 CTi i 205 GTi Griffe
Numer Gadu-gadu: 6446898
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: Lord Devil »

Fox chyle czola za trip i za relacje. Nie bede nowatorski piszac, ze czyta sie to REWELACYJNIE. Co do rejestratora jazdy czy to karta czy pamiec wbudowana polece Ci wieczorem rewelacyjny program do odzyskiwania danych. Wydziabac z karty 4gb przeszlo 12gb to dla niego pryszcz...
Car Valeting, Car Detailing.
Struna
Nowicjusz
Posty: 89
Rejestracja: 30 wrz pt, 2011 12:59 pm
Posiadany PUG: było 205 1.9 D
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Kraków/Skawina
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: Struna »

dzikson pisze: Gdy wskazówka przekroczyła 90st nadmuch i nagrzewnica poszły na full, szyby w dół, a na koniec silnik przełączyliśmy na zasilanie benzyną (gaz ma zdecydowanie wyższą temperaturę spalania).
tak, ma zdecydowanie wyższą ale tylko jeśli jest ustawiony zbyt ubogo - także polecam zweryfikować tą kwestię aby szkody silnikowi nie wyrządzić.
www.GCS TUNING.pl
ChipTuning, FAP/DPF, Hamownia, Strojenie LPG, AFR
Awatar użytkownika
Lord Devil
Peugeot 205 Master
Posty: 2609
Rejestracja: 26 mar pt, 2004 1:44 pm
Posiadany PUG: 205 CTi i 205 GTi Griffe
Numer Gadu-gadu: 6446898
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: Lord Devil »

Z gory przepraszam za OT. Programik to DIGITAL IMAGE RECOVERY - moze jeszcze komus sie przyda :)
Car Valeting, Car Detailing.
Awatar użytkownika
Fox
Peugeot 205 Master
Posty: 2053
Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
Numer Gadu-gadu: 6433729
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: Fox »

Dzięki Lordzie. Jeśli chodzi o programik to na razie jestem strasznie zarobiony, ale w weekend spróbuję coś podziałać. Nie jestem jednak nastawiony optymistycznie. Jakby nie patrzeć to rejestrator chodził cały czas podczas naszych podróży i większość filmików pewnie została nadpisana nie raz a wielokrotnie. Jeśli więc coś się uda odzyskać to najpewniej będą to filmiki z Chorwacji. Tak samo mało cenne jak te ostatnie z powrotu:( No cóż. Nie przetestowałem tego przed wyjazdem i mam za swoje.

Spróbuję natomiast dokończyć opis dnia 5.

Jesteśmy pod twierdzą Porto Palermo, niedaleko miejscowości Himare. Akcja wciąż dzieje się w południowej Albanii. W jednej z książek o tym kraju przeczytałem że miejscowy karczmarz zawiaduje zamkiem i że warto tam zaglądnąć chociaż na chwilę. To pierwsze sprawdziło się całkowicie, drugie suma summarum chyba również. Tutaj rzeczony szynk z kolorowym pniakiem:

Obrazek

w którym baba za ladą wyłudziła ode mnie kupno napoju sugerując gestami że ma to wpływ na szybsze otrzymanie klucza. Chyba zadziałało, gdyż po chwili z kanciapy wyszedł śmieszny pan w kapelusiku, różowej koszulce i pękiem biletów. Spytałem go czy pod zamek da się podjechać i czy go podwieźć. Na oba pytanie odpowiedział twierdząco, z tym że jak wyszliśmy na zewnątrz to on od razu skierował się pod zamek na piechotę...Mogłem wywnioskować wtedy że nie warto się sugerować drugą odpowiedzią, ale jakoś o tym nie pomyślałem i prawie utknęliśmy na jakiś głazach na podjeździe. Tutaj Morfeusz pokazuje że wcale mu się nie trzęsie ręka więc mogę śmiało jechać.

Obrazek

Zanim dogoniliśmy żwawego pana pod zamkiem to z krzaków wyszło nagle dwóch innych ludzi którzy zaczęli z nim gaworzyć po włosku:

Obrazek

podczas gdy pan wydawał nam bilety po 3zł i zapraszał do środka, gdzie najpierw przeszliśmy przez ciemne i wilgotne lochy rozświetlane tylko miejscowo przez niewielkie okienka a gdzie Ula włączyła w prawym bucie latarkę:

Obrazek

a potem na taras:

Obrazek

i na górny dziedziniec, gdzie w ramach zupełnego przeciwieństwa zamiast wilgoci i zimna powitały nas ciepło i piękne widoki.

Obrazek

Obrazek

Ciekawa sprawa. Ni stąd ni zowąd zamek zaroił się od turystów z wielu krajów. Skąd się wzięli? Pojęcia nie mam. Pojawili się znikąd tak jak wcześniej tych dwóch włochów. Tak jakby całe grupy ludzi czekały gdzieś w ukryciu aż ktoś pójdzie po szynkarza i zapłaci za otwarcie bramy...Najbardziej sytuacja ta zaskoczyła Morfeusza, który jeszcze w lochach , myśląc że jesteśmy sami w zamku, podszedł do kilku osób i wyskakując zza słupa krzyknął

-Buuu!

Jakież było jego zdziwienie gdy struchlali ludzie zaczęli coś mówić bodajże po czesku...

Pan przewodnik opowiadał nam że twierdza jest 19 wiecznym dziełem Ali Paszy, czyli jakiegoś pogromcy drogowych zbójów. Wg Wikipedii wcale tak nie było. Twierdza jest dużo starsza i prawdopodobnie została zbudowana przez wenecjan a błędne mniemanie Albańczyków jest pozostałością po komunistycznej propagandzie. W drugą historię za to łatwiej było uwierzyć. Jak przystało na właściciela zamku gość ten był też właścicielem ziemskim. Całe wzgórze góry obsiał agawami, z których podobno wyciskał sok i produkował tequile:

Obrazek

Przy okazji Agata opowiedziała nam że agawy kwitną raz w swoim roślinim życiu. Wydają piękny , ogromny kwiat po czym umierają. Tutaj taka padła już roślina i pozostałości po kwiecie:

Obrazek

Jakoś tak się wtedy zamyśliłem i w myślach wyraziłem nadzieję że ten wyjazd nie będzie takim ostatnim krzykiem agawy i że jeszcze kiedyś pojedziemy razem na coś co tą Albanię przebije. Oby tak właśnie było.

Na dole, pod zamkiem, krajobraz opuszczenia i zaniedbania:

Obrazek

Dziwna ta Albania. Tutaj ktoś opuścił budynek zostawiając na wadze trzy wory na palecie...Jeszcze ciekawsze jest to że przez te wszystkie lata nikt ich nie zabrał i tak sobie leżą...

Jeszcze zabudowania kościelne, równie opuszczone

Obrazek

Pan jeszcze chciał nam zaproponować nocleg w jakiś białych budach bez prądu na zboczu góry. Ciężko było go spławić i zrozumiał sugestię dopiero gdy Morfeusz zaczął w niego ciskać jakimiś dużymi nasionami z ukrycia. Tego dnia mieliśmy nocować na pięknym campingu w równie malowniczej i tętniącej życiem miejscowości Jal. Nie było więc miejsca na negocjacje.

Rzeczywistość jak zwykle nas zaskoczyła. Kemping był zamknięty, poza tym i tak wyglądał jak ogrodzona łąką z toytoyem. Wioska była praktycznie niezamieszkała a na górze ( gdzie pojechaliśmy z Morfeuszem szukać noclegu ) koło otoczonej wysokim płotem budowli z flagą NATO było ogromne i cuchnące wysypisko śmieci. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Plaża była na prawdę urokliwa:

Obrazek

a panowie w miejscowej restauracji byli wielce zaskoczeni że w ogóle pytamy czy tam się można rozbijać zamiast się po prostu rozbić. W sumie to wcześniej Dzikson nie pytał nikogo czy można na zakręcie rozbić auto i się po prostu rozbił, więc może stąd nasza rezerwa:)

Chwilę później Martyna wróciła z dobrymi wieściami że w świeżo budowanym domku można wynająć latrynę dla całej naszej ekipy i ewentualnie kilka pokoi na wysoki połysk. Na pokoje po 10 euro od osoby pokusili się Helterowie, my wynegocjowaliśmy korzystanie z łazienki przez pozostałe 17 osób za mniej więcej 60zł i rozłożyliśmy się na plaży.

Miejscowy sklep oferował napoje wyskokowe, jednak gdy pojawiliśmy się tam w dużej liczbie miejscowa kobieta za ladą przemieniła się w chciwą babę z Radomia i zażądała 200leków ( 6zł ) za puszkę piwa. Wszyscy się zbulwersowali i postanowiliśmy że ja z Rafim pojedziemy do wioski na górę i zakupimy piwo dla wszystkich. Szybko znaleźliśmy niewielki sklepik w którym dosłownie opróżniliśmy całą lodówkę ( mieli 40 piw ) z których radosny właściciel część nam po prostu sprezentował ( reszta kosztowała tak jak zazwyczaj 100 leków ).
Po powrocie na plażę spotkaliśmy się z pewnym zmieszaniem i kolejne osoby wykręcały się nieśmiało z odkupienia od nas tych piw. Okazało się że w międzyczasie kupili sobie już to piwo za 200 i stanęliśmy z Rafim przed perspektywą wypicia 20 browców na głowę. Żeby nie było że wycieczka po piwo uznana została za nieudaną to po drodze spotkaliśmy psy zczepione tyłkami. Żadna fotka tego w pełni nie oddaje więc wklejam 3:

Obrazek

Psy stały na schodach i jeden próbował zejść na dół a drugi chciał iść do góry uzyskując efekt karuzeli.

Chwile potem zapłonęło ognisko:

Obrazek

gdzie Agnieszka rozmarzyła się jakby to było pięknie zabrać się jednak za te kupione już piwa

Obrazek

i w końcu wszystko zniknęło, śpiewaliśmy, pływaliśmy , szukaliśmy świetlików na plaży i chyba powoli zaczynało nam być szkoda że to ostatni nocleg w Albanii i czas wracać...

Tak się trochę zrobiło dziś nostalgicznie...
Awatar użytkownika
sekator
Maniak
Posty: 1269
Rejestracja: 28 paź pt, 2005 1:04 pm
Posiadany PUG: RADON Jelous, 1,9gti, Cupra Ateca, KIA Sorento'15 .. dosłownie "było" 1,3rallye :-(
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: sekator »

ja bym odkupił od Was te pifka wszystkie, tylko rano kierowcę musielibyście poszukać :twisted: 8)7

na pewno by się nie zmarnowały :mrgreen:
http://www.mplenergy.pl/ - akumulatory przemysłowe VRLA: AGM, żelowe oraz źródła energii odnawialnej
Awatar użytkownika
Fox
Peugeot 205 Master
Posty: 2053
Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
Numer Gadu-gadu: 6433729
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: Fox »

Dzień 6 Jal->Kruja->Ulcinj 350km

Obrazek

Ostatni poranek w Albanii zaczął się bardzo podobnie do poprzednich. Pomimo 5 piw i faktu iż poprzedniej nocy poszedłem spać po 2 a wstałem o 6:30, obudzony przez wypełniony po brzegi pęcherz, czułem się wyśmienicie. Pogoda wciąż dopisywała i jak każdego dnia wychodząc z namiotu zastanawiałem się gdzie spał Morfeusz i jego towarzyszki podróży. Tego pierwszego łatwo było zlokalizować:

Obrazek

Nie liczyłem puszek porozrzucanych wokół legowiska ale wszystko wskazywało na to że z naszego nadmiarowego zapasu raczej niewiele pozostało. Korzystając z wczesnej pory i licząc na to że jako pierwszy wbiję się pod wynajęty prysznic udałem się do przyplażowej chaupy, w której mieliśmy łazienkowy układ z właścicielem. Drzwi wejściowych do budynku w ogóle nie było. Nie żeby to była czyjaś sprawka, czy wynik nocnej zabawy. Po prostu nie były przewidziane. Albania to przeciwieństwo Polski, gdzie każdy montuje pancerne wrota a osiedla otaczane są wysokimi płotami. Wszedłem do środka i udałem się na pierwsze piętro. Drzwi zamknięte. No pięknie, czyżby niewielka cena jaką zaoferowaliśmy wystarczyła tylko na pół nocy? Spróbowałem inne drzwi. Nic. Wszystkie, łącznie z tymi od części zajętej przez Helterów zamknięte. Już zacząłem rozmyślać gdzie by się udać w tym prawie pozbawionym roślinności fragmencie wybrzeża kiedy z naszego pokoju doszły mnie pewne szmery. Jakieś głosy i w końcu drzwi się otwierają. Krokiet!
-Fox, co tu robisz tak wcześnie?
-Do kibla przyszedłem, ale zaraz - co wy tu robicie?
-Przyszłyśmy wieczorem się umyć i tak jakoś pomyślałyśmy że jest tu cieplej niż na plaży...

Rzeczywiście, na drugim łóżku Monika w śpiworze. Te dziewczyny zawsze sobie poradzą - pomyślałem - tak że na końcu okazuje się że mają najlepsze warunki za najlepszy deal:)

Prysznic trochę mnie zaskoczył. Ułożyłem sobie wszystkie rzeczy w kąciku i się myję. Niestety nie zauważyłem że rura od prysznica miała dziurę przez którą woda sikała po całym pomieszczeniu a w szczególności na moje rzeczy. Eh, dobrze że ręcznik się jakoś ostał. Rzeczy wykręciłem na balkonie i wróciłem do obozowiska gdzie w międzyczasie obudzili się leżakujący Morfeusz i Józek:

Obrazek

Albańskie piwa mają wyśmienity wpływ na kreatywność. Jednej z poprzednich noc ktoś odkręcił chyba Rafiemu kierownicę i przykręcił z powrotem do góry nogami. Tym razem przekształcono auto Morfeusza w budę z fastfoodem a jakby były jakieś wątpliwości co do tego czyj to samochód to flaga z gaci rozwiewała wszelkie wątpliwości ( chociaż tym razem to nie te sławne białe powiewały na wietrze )

Obrazek

Auto dziksona niestety dalej było rozbite i nawet odwracacz uwagi w postaci stanika na drzwiach nie był w stanie ukryć zniszczeń:

Obrazek

Chociaż sam Dzikson nie tracił rezonu starając się przekazać że nie ma przeciwności którym nie mógłby stawić czoła.

Obrazek

Ten pokaz tężyzny fizycznej sprawił że Cejotowi przestała smakować kanapka

Obrazek

I zaczął się nerwowo rozglądać za schronieniem:

Obrazek

Agnieszka już ociera łzę przewidując smutne zakończenie ewentualnej konfrontacji. Na szczęści nic takiego nie nastąpiło i Morfeusz, Józek i Gad pojechali upalać gumy na 180stopniowym zakręcie pod górę:

Obrazek

Pojawiły się myśli że Morfeusz żywy z tego nie wróci. Ułożyliśmy się więc na plaży wypatrując wypadającego z zakrętu zielonego samochodu i widowiskowego lądowania na tafli morza. Dziewczyny wspominały sobie już jaki był wesoły w swoich majtasach:

Obrazek

a z tyłu powoli ewakuowali się z wody rybacy i kobieta na czerwono która nie pasuje do opowiadania. Jako że na plaży nie było muszli to Monika przyłożyła sobie do ucha kapelusz żeby zobaczyć czy da się osiągnąć taki sam efekt szumu morza.

W końcu wrócili upalacze, o dziwo w całości i pełni dobrego humoru. Morfeusz wręcz promieniował opowiadając jak to spalił hamulce i ile było z tym frajdy. Gad się mniej cieszył bo chyba odkrył już że mój aparat, który ode mnie pożyczył na iwent, jest w trybie nocnym i wypasionych fotek z tego nie będzie.
Jak zwykle opóźnieni ruszyliśmy w drogę. U mnie zaświeciła się kontrolka braku ładowania ale po chwili zniknęła więc postanowiłem nie przykładać do tego zdarzenia większej wagi. Po kilkunastu kilometrach dość dobrej drogi, czasem przecinanej niespodziewaną i nieoznakowaną rozpadliną, naszym oczom ukazał się podjazd na przełęcz LLogora. Tysiąc metrów różnicy poziomów na krótkim, usianym serpentynami odcinku:

Obrazek

Mniej więcej na 3/4 wysokości był całkiem przyjemny punkt widokowy gdzie zrobiliśmy postój, na którym Morfeusz mógł znów zagotować wodę na herbatę:

Obrazek

a który dał szansę dołączenia się maruderom do głównego peletonu:

Obrazek

i gdzie my z Rafim zrobiliśmy sobie kolejną prześwietloną do bólu fotkę:

Obrazek

Były też pozowania na tle delty wyschniętej o tej porze roku rzeki ( również prześwietlone:( )

Obrazek

takie z niebem:

Obrazek

oraz takie z autografem pod stopami:

Obrazek

Zwiedziliśmy jeszcze mocno podupadłą okoliczną ruderę

Obrazek

i udaliśmy się w dalszą drogę.Morfeusz szybko zorientował się, że poranne upalanie wykończyło jego klocki w lewym kole do gołej blachy. Przez chwile było rozważane nieprzejmowanie się sytuacją jednak Józek dosyć dobitnie zobrazował zagrożenia z tym związane.

- Jak wypadnie Ci klocek to krótko mówiąc giniesz.

Nikt z tym już nie polemizował i wyostrzyliśmy zmysły na znalezienie warsztatu oferującego ratunek. Żeby nie było łatwo to my odkryliśmy w samochodzie najpierw jedną osę, potem dwie kolejne i jeszcze jedną. Trzeba było się zatrzymać i wypędzić te owady. Dzikson wykorzystał postój do wjechania Morfeuszowi w tył. Chciał to skrzętnie ukryć i się nie przyznać. Na jego nieszczęście w aucie u Morfeusza była bodajże Monika, która skrzętnie odnotowała zdarzenie:

-Ej, on chyba w nas wjechał!

Tym razem obeszło się bez większych szkód i zapomnieliśmy o incydencie wracając do poszukiwania hamulców dla Łukasza.

Pierwszą opcją był skład złomu na którym ktoś wypatrzył starego scenika. Było podejrzenie że można z niego wyszabrować hamulce. Szybka wizyta w tej lokalizacji rozwiała nadzieję o szybkiej naprawie. Pierwsza estymata: 2h potencjalnego oczekiwania bez gwarancji sukcesu. Józek już myślał o odłączeniu się i powrocie do pracy, Helter w ogóle się odłączył już wcześniej stwierdzając że jak pojedzie dalej z nami to nic już nie zobaczy przed zmrokiem a reszcie też już powoli nie były w smak dodatkowe postoje. Daliśmy sobie jeszcze jedną szansę - w pobliskim Vlore postanowiliśmy wyszukać jakiś sklep. Albo się uda albo się rozłączamy. W takim drugim scenariuszu, chociaż bolesnym , przynajmniej część osób zobaczyłoby tego dnia Kruję za jasności.Tutaj jeszcze trwają burzliwe narady pod transformatorem:

Obrazek

Które tak nawiasem mówiąc Ula postanowiła wykorzystać aby wrzucić piłkę do błota ( żeby nie było że przewieźliśmy ją przez 4tys km na darmo ) a Cejoci na kontemplacje ślicznej pobliskiej plaży:

Obrazek

gdzie na ich twarze znów powrócił uśmiech zamiast strachu przed Dziksonem. Chwile później okazało się że 10min postoju z włączoną lodówką wykończyło akumulator Józkowi. Szybka akcja z użyczeniem prądu kablami i jedziemy dalej.

Na pierwszej stacji spotkaliśmy miłego lokalersa, który mówił dosyć sprawnie po włosku i z którym udało mi się dogadać w sprawie dojazdu do kompetentnego mechanika. Na pierwszym rondzie w lewo, potem wzdłuż głównej w prawo i po 100m po prawej będzie sklep i zakład naprawczy. Jak powiedział tak też było. Nie mieli klocków dosłownie do 205, ale udało się dopasować jakiś inny na czuja i Gadzina dokonał wymiany w mgnieniu oka:

Obrazek

Szybciej nawet niż inny albańczyk zdążył umyć mi samochód.

Obrazek

Albania to piękny kraj. Samochody myją wyjątkowo porządnie. Nawet w środku mi wypucowali wszystkie szyby a można było się z nimi umówić na 6zł za tą usługę. Ja w końcu dałem im 9. Józek w międzyczasie odłączył się od nas i zaczął wracać do Polski. Niestety praca nie pozwoliła mu zostać z nami do końca.

Przejazd przez Albańskie miasta to wolna amerykanka. Na niektórych rondach, tak jak u nas pierwszeństwo ma osoba na rondzie, na innych jest odwrotnie. Przynajmniej w teorii. W praktycy wszyscy jadą jak chcą manewrując pomiędzy studzienkami kanalizacyjnymi bez pokryw. O znakach wskazujących drogę można zapomnieć. Na każdym skrzyżowaniu pytaliśmy o drogę, ale w sumie w miarę sprawnie udało nam się z tego miasta wyjechać

Obrazek

Po drodze ktoś jeszcze zrobił zdjęcie bunkra

Obrazek

Sądząc po rozdzielczości tego obrazu był to Rafi.

Dalej były już częściowo autostrady, z tym że w Albanii koncept tego typu drogi jest trochę inny niż u nas. Na części z nich ograniczenie prędkości było do 90 a wprost z tej drogi można było zjeżdżać komuś do domu, garażu czy baru...

Droga mijała nam dosyć sprawnie aż dotarliśmy do Durres gdzie wbrew nawigacji u Gadziny znak na Tiranę wskazywał drogę w prawo zamiast na wprost. Znak był zardzewiały a droga tragiczna. Spytaliśmy więc policjantów czy jedziemy dobrze. Powiedzieli że tak i zachęcili do dalszej podróży obranym szlakiem. Powiem tak - nawet biorąc średnią albańskich dróg to zupełnie nie wyglądało to jak trasa łącząca dwa największe w tym kraju miasta. W końcu poszedłem po rozum do głowy i się zatrzymałem. Pod jakąś knajpą siedziało parę osób. Mówią żeby wrócić 4km i skręcić w prawo , po czym po 3km będzie wjazd na autostradę. Jako że ja już nie wierzyłem ich oznakowaniu dróg to prowadzenie objął Gad i jego nawigacja. Urządzenie to niestety nie miało lokalnych dróg więc zamiast wrócić tak jak mówili panowie - kawałek - wróciliśmy chyba 17 km aż do Durres. W międzyczasie znów spotkaliśmy Józka , który co prawda odłączył się od nas 3h wcześniej, ale przez cały ten czas próbował chyba wyjechać z Vlore. Jako przyczynę wskazał moje złe wskazówki.Nie przypominam sobie żebym mu ich udzielał więc boję się myśleć co mu powiedziałem:) Policjantów którzy nam wskazali tą ostatnią złą drogę już nie było. Musieli przewidzieć naszą złość i się ukryć w zaroślach albo wrócić do bazy.
Było jeszcze trochę perypetii związanych z wyszukaniem stacji na której można by zapłacić kartą, ale w końcu udało się dojechać do Kruji gdzie był całkiem spoko bazar:

Obrazek

i twierdza na górce:

Obrazek

oraz zakład gdzie Januszom nareperowano i wyważono na oko młotkiem felgę

Obrazek

Niedobór snu z poprzedniej nocy dał o sobie znać i byłem tak zmęczony że myślałem że umieram. Z obiadu pamiętam tylko tyle że jadłem jakieś mięso i że musiałem wychodzić z balkonu czołgając się pod stołem z powodu braku przejścia między stolikami. Po posiłku zachciało mi się jeszcze spać tak, że po drodze kilka razy chyba nie tylko zasnąłem ale też coś mi się śniło:) Raz z letargu wyrwał mnie tekst Morfeusza przez CB

-Fox, śpisz? Jedziesz już za tym kolesiem ze 30min, może być go wyprzedził?
-A ok - brrrrrrrr - dobra, wyprzedzony. Czemu Ci ludzie z przeciwka non stop migają długimi?

Albańczycy tak jak my w Polsce informują się o Policji. Nie robią tego jednak szybkim mignięciem światłami a dają po oczach non stop tak że przez 500m kolejnych człowiek nic nie widzi i zastanawia się czy jeszcze kiedyś wzrok odzyska. Na całym odcinku do Szkoderu były dwa patrole a migali nam w oczy przez 50km praktycznie non stop.

Pomimo tych trudności dojechaliśmy szczęśliwie do granicy z Czarnogórą, gdzie celnikowi tak się spodobał Morfeusz i jego fryzura że chyba nawet chwycił go za suta. Dalej była stacja benzynowa i zaparkowane ferrari, trochę szutrowych odcinków w remoncie ( na których udało nam się dopędzić i wyprzedzić to ferrari:) ) i w w końcu nadmorski Ulcinj. Znalezienie kempingu zajęło nam chyba z godzinę jeżdżenia po polach. Znak na kemping : 500m. Po przejechaniu 400m kolejny znak - Kemping 450m, jedziemy kolejnych 300 : Kemping 400m. Ej no bez jaj! Jak już trafiliśmy to Morfeusz wjechał w wydmę i trzeba było go wypychać. Czy my kiedyś skończymy ten dzień?:)

Udało się, ale zmęczenie dawało się mocno we znaki

Obrazek

Był jeszcze ciekawy epizod. Siedzimy sobie i gaworzymy a Cejot z Agnieszką robią zupę

-Ej, tu się chyba ulatnia gaz - mówi Agnieszka
-Czemu tak sądzisz?
-No powąchaj

Emil zakręcił gaz, odkręcił znowu

-Chyba jest ok, gotuj dalej

.... dobra, gotowe, Cejot chodź jeść

-Co to za zupa??? Czy to nie przypadkiem jakaś wódka?

-Moja Rakija! - wykrzyknął Dzikson - ugotowaliście zupe z mojej Rakiji?
-Jakiej rakiji?
-No pod siedzeniem miałem pół litra w butelce po wodzie mineralnej
-Tej butelce?
- ...

O ile powoli zapominaliśmy już o wypadku to po tej akcji znów pojawiły się pytania czy ta załoga dojedzie wspólnie do Warszawy w jednym samochodzie:) Z ciekawości spytaliśmy z Januszem Agnieszkę skąd pomysł żeby wziąć tą butelkę zamiast kranówki

- Ta woda tutaj jest chyba chlorowana bo jakoś tak dziwnie pachnie
- A no to spoko , ta pachniała ok? :)

Było z tym trochę śmiechu, ale tego nam chyba było trzeba na zakończenie męczącego dnia. Spotkaliśmy jeszcze niemca który mówił o piwie Bawaria i słuchając w oddali gry jakiejś austriackiej gitarzystki poszliśmy spać
matseus
Nowicjusz
Posty: 39
Rejestracja: 16 maja czw, 2013 9:01 am
Posiadany PUG: 205 New look
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Poznań

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: matseus »

Super sprawa ta wyprawa. Szkoda, że mnie tam nie było. Żadna inna trasa w Europie nie pasuje tak do 205 jak bałkańskie klimaty. Trudno o lepszy pomysł. Można tam poczuć freiheit, tym barziej za sterami takich bryczek. Trochę żal mi dupę ściska.
Awatar użytkownika
Fox
Peugeot 205 Master
Posty: 2053
Rejestracja: 25 lis pt, 2005 5:09 pm
Posiadany PUG: 205gti, 504 coupe, 406 kombi
Numer Gadu-gadu: 6433729
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: Fox »

Dzien 7 Ulcinj->Rijeka Crnojevica->Kotor->Dubrovnik : 250km

Obrazek

Ostatni nasz cały dzień spędzony z resztą grupy. Fotek jest już coraz mniej. Coraz trudniej już coś wybrać do opowiadania, zwłaszcza że upływający czas powoli zamazuje wspomnienia. Trzeba to jednak kiedyś dokończyć:)

Poranek był inny niż wszystkie wcześniejsze. Zaczęło się jeszcze standardowo. Obudziło mnie ciepło nagrzanego od porannego słońca namiotu. Otworzyłem drzwi i poszedłem znowu spać. Gdy obudziłem się ponownie było już zupełnie inaczej

-brrr zimno tutaj - chyba każdy stwierdził wychodząc z namiotu.

Niebo było zachmurzone i co jakiś czas spadało na nas parę kropli słabego deszczu. Było wyraźnie chłodniej niż w Albanii.

Obrazek

Nie mam stosownej fotki, powiem wiec tylko ze Morfeusz spal w tej budce ratowniczej widocznej po lewej stronie. Dziewczyny schroniły się w samochodach.
Dzikson przyuważył że obsługa pola namiotowego rozstawiła podlewajkę trawnika. Wjechał więc między roślinki samochodem i urządził sobie myjnie:

Obrazek

Chyba nie spotkało się to z przychylnym przyjęciem. Jak tylko odjechał a na stanowisku zameldował się Gad to zdążył chyba opryskać sobie przednią szybę i ktoś z obsługi zakręcił kurek.
Tutaj jeszcze scenka rodzajowa ze smarowaniem kanapki przez Agatę:

Obrazek

Te buty w bagażniku wciąż sprawiają że wydaje mi się jakby Rafi był gdzieś w bagażniku , przysypany rupieciami, i czegoś tam szukał:)

Chwilę później pojawił się ktoś żądający zapłaty za nocleg. 2 osoby + auto + namiot miały kosztować bodajże 13 euro. Mieliśmy plan na zbijanie ceny argumentując że woda była zimna, słońca niewiele a kogoś komar ugryzł w stopę. Nic z tego nie wyszło więc plan został nieco zmodyfikowany. Większe załogi zadeklarowały inną ilość osób niż rzeczywista. Pan przyjmujący opłaty chyba się zorientował i wyczuł że nie chcemy płacić pełnej stawki. Gdy doszedł do wniosku że zebrał wystarczająco dużo to nie czekając aż wszyscy uiszczą opłatę poszedł i otworzył szlaban. Część osób wyjechała więc za darmo.

W Ulcinju korek. Przejazd przez miasto zajął nam około pół godziny. Robiliśmy też postój na pompowanie opony w audi. Pomimo wyprostowania felgi w Albanii powietrza co jakiś czas trzeba było dodmuchać. Pierwszy zaplanowany przystanek to przedmieścia Baru i najstarsze drzewo w Europie:

Obrazek

W porównaniu do naszego dębu Bartka to trochę bida. Oliwki nie rosną takie imponujące. Gdy podjechaliśmy na parking w pobliżu nikt tego drzewa nawet nie dostrzegł. Poszliśmy popytać pod sklepem

-Wiecie moze gdzie jest to najstarsze drzewo do ogladania?
-No tutaj - powiedzial jeden z siedzacych tam panow wskazujac na rosline po drugiej stronie drogi

Zdjęcie zrobiliśmy zza płoty oddalonego o jakieś 4m od drzewa. Żeby podejść 2 m bliżej ( do tego mniejszego płotka widocznego na zdjęciu ) trzeba było dopłacić eurosa, co nie wydało nam się warte wyrzeczeń. Zwłaszcza że za taką kwotę można było kupić takie parówki

Obrazek

Pani, która je sprzedawała ostrzegła dziewczyny żeby broń boże nie jeść tego bez długiego gotowania. Z tego co pamiętam to parówki zostały spałaszowane od razu bez zbędnych ceregieli, chociaż Monika pięknie je skomentowała:

-Jakby był z nami weterynarz to może udałoby się jeszcze uratować zwierzę z którego to zrobiono:)

Chwile za Barem skręciliśmy na Podgoricę i po przejechaniu tunelu Sozina ( 2,5 euro od samochodu ) odbiliśmy w lewo na Rijekę Crnojevicę. Droga była wąska, ale w miarę równa i niesamowicie malownicza. Tutaj zdjęcie na tle jeziora Szkoderskiego:

Obrazek

Szybko zorientowaliśmy się że droga nie była specjalnie uczęszczana więc można było nawet rozbić biwak na jej środku:

Obrazek

Od tego miejsca aż do Rijeki Crnojevicy droga była po prostu cudna.

Obrazek

To był chyba najlepszy odcinek jeśli chodzi o wrażenia z jazdy. Zakręty, równy asfalt, dreszczyk emocji związany z tym że droga była jednopasmowa a widoczności nie było żadnej. Dodatkowo piękne widoki sprawiły że szczególnie żałuję teraz że nie mam żadnych filmików na rejestratorze:( Na dole, w Rijece był malowniczy mostek

Obrazek

za którym skręciliśmy w prawo kierując się na najsławniejszy w Czarnogórze punkt widokowy:

Obrazek

Obrazek

gdzie żeby zrobić te zdjęcia musiałem wspiąć się na tą skałę z której teraz rozpaczliwie spadam:

Obrazek

Po tym wróciliśmy znów do Rijeki gdzie tym razem zamiast wracać przez most, pojechaliśmy prosto, na Cetinje a dalej starą drogą przez góry do Kotoru. Niebo powoli się rozpogadzało, jednak resztki zachmurzenia w górach sprawiały że czuła się jakbyśmy jechali w chmurach:

Obrazek

Obrazek

Zjazd do zatoki Kotorskiej:

Obrazek

i sam Kotor:

Obrazek

gdzie niestety spędziliśmy tylko dwie godziny. Fajnie byłoby tam kiedyś jeszcze wrócić. Kotor, Dubrovnik i Mostar to chyba najładniejsze miasta na Bałkanach

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Kotoru skierowaliśmy się na drogę wzdłuż zatoki Kotorskiej , przez Herceg Novi do granicy z Chorwacją. Przecudna droga. Po lewej stronie cały czas ma się morze z niewielkimi wysepkami na których wznoszą się kościoły. Na granicy z Chorwacją zgasiłem silnik aby uniknąć przegrzania silnika i po odebraniu paszportów już nie odpaliłem. O dziwo po zepchnięciu na pobocze jeszcze raz udało mi się uruchomić samochód ale kolejny postój potwierdził przypuszczenia. Prawdopodobnie od poprzedniego dnia ( kiedy to mrugnęła mi kontrolka ) jeździłem bez ładowania akumulatora. Jako że tam nie jeździ się na światłach a akumulator miałem nowy i to kupiony z nadmiarem to wytrzymał dosyć długo. Dzięki szybkiej inspekcji przeprowadzonej przez Gadzinę zostało ustalone że awaria nie jest poważna. Urwał się po prostu kabel wzbudzenia. Szybka naprawa:

Obrazek

kradzież prądu od Dziksona:

Obrazek

I pojechaliśmy szukać noclegu. Plan był taki żeby znaleźć coś relatywnie blisko centrum, ale tym razem pod stałym dachem. Szukamy więc hostelu. Kilka kółek po mieście i powoli zaczynała do nas docierać smutna prawda że najtańszy hostel w niskim standardzie to 19 euro od osoby. Ula z Agatą przebiegły jeszcze po okolicznych posesjach:

Obrazek

gdzie również okazało się że 20 euro to absolutne minimum. Tutaj jeszcze nielegalny postój przy starówce, możliwy dzięki wyrozumiałości obsługi strefy na skuterach.

Obrazek

Gdy Ula robiła to zdjęcie my z Morfeuszem zrobiliśmy obchód okolicy, gdzie jak tylko nas widziano to mówiono "nie ma miejsc". Czy to nasz wygląd, czy druga twarz Morfeusza, czy rzeczywiście wszystko było zajęte - faktem było że przyszło nam wyjechać z Dubrovnika i szukać campingu. Jeszcze ostatni rzut oka na krajobraz i chylący się ku zachodowi dzień:

Obrazek

i pojechaliśmy na camping 7km na południe od miasta, gdzie gość z recepcji był już po kilku głębszych i zionęło od niego gorzałką:

Obrazek

długo nie chciał nas wpuścić a jak już w końcu spisał wszystkie samochody jako "Peżo":

Obrazek

to poinformował nas że na campingu ma już zameldowanych chyba z tysiąc polaków, uczestników rajdu autostopowiczów, którzy akurat w ten dzień i w tym miejscu świętowali dojazd na metę...

Sceny były tam dantejskie. Tłumy pijanych studentów, hałas, ludzie jeżdżący wózkami ze sklepu, wszędzie śmieci i jeden wielki harmider. Przejechaliśmy dużą część Bałkanów a tak na prawdę jedynym miejscem gdzie nie czuliśmy się bezpiecznie był ten jeden kemping pełen naszych rodaków. Na dobry początek podszedł do nas jakiś chłop w gipsie nakłaniając nas na podwózkę do jakiegoś szpitala, skąd zapomniał wziąć druku na złamaną nogę. Po tym jak rozbiliśmy namioty na dużej wolnej polanie okazało się że obok jest knajpa i tłum powoli zaczyna napierać...Przenieśliśmy się więc w spokojniejszy zakątek a 5min później na tej polance zapłonęły ogniska...

Nam nie zależało specjalnie na wizycie w Dubrowniku.Itak mieliśmy tam jechać rano. Większość osób jednak spakowała się do samochodu Gada i pojechała zwiedzać miasto. Trochę głupio wyszło. Jak tylko Gadowe 406 zniknęło za zakrętem okazało się że Monia i Krokiet też chciałyby jednak miasto zobaczyć. Tak samo Emil z Ula i Agnieszka z Cejotem. Zostaliśmy jednak z jednym samochodem i jednym kierowcą ( mną ) a chętnych do wyjazdu było 8. Trzeba było więc solidarnie zostać i po prostu spędzić wieczór z piwem z pobliskiej stacji. Na domiar złego Cejot zorientował się że wszystkie rzeczy ma w samochodzie Dziksona, właściciel zabrał klucze a samochód zamknął.
Siedzieliśmy trochę i gaworzyliśmy wokół namiotów. Szybko okazało się że Cejot z Agnieszką długo nie wytrzymają bez ubrań czy śpiworów. Trzęśli się na podstawionym materacu. Ktoś pożyczył im koc, ja oddałem Cejotowi skarpety ale i to nie wystarczyło. Przyszedł czas bohaterów. Pod nieobecność Józka na takie miano zasłużyli bez wątpienia Janusz z Emilem. Ten pierwszy przypomniał sobie jak na youtube'ie przyuważył jak można otworzyć 205 za pomocą sznurówki. Brzmiało to nieprawdopodobnie, wręcz śmiesznie, ale sami zobaczcie:



Uratowani:)

Relacja dobiega końca. Nie mam niestety czasu żeby ją dopieszczać na koniec. Nie jest już więc śmieszna ani błyskotliwa. Wkleję jeszcze za jakiś czas resztę naszych zdjęć z tych pozostałych dni i będzie można zacząć myśleć gdzie jechać następnym razem:)
Awatar użytkownika
sekator
Maniak
Posty: 1269
Rejestracja: 28 paź pt, 2005 1:04 pm
Posiadany PUG: RADON Jelous, 1,9gti, Cupra Ateca, KIA Sorento'15 .. dosłownie "było" 1,3rallye :-(
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: sekator »

Gratki dla Wszystkich uczestników za przygodę i wytrwałość :W
http://www.mplenergy.pl/ - akumulatory przemysłowe VRLA: AGM, żelowe oraz źródła energii odnawialnej
Awatar użytkownika
moralez
Peugeot 205 Master
Posty: 4907
Rejestracja: 30 sie wt, 2005 3:42 pm
Posiadany PUG: 205......T8, 205 GTI 1.6
Numer Gadu-gadu: 2955602
Lokalizacja: Włocławek
Kontakt:

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: moralez »

Zabawne, że będąc na Bałkanach sami sobie włamywaliście się do aut :lol:
Awatar użytkownika
DelighT
Junior
Posty: 402
Rejestracja: 06 lut pt, 2009 7:21 pm
Posiadany PUG: 205 Indiana
Numer Gadu-gadu: 3827789
Lokalizacja: Lublin

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: DelighT »

Hahahah ale jaka radość po otwarciu auta :D
Kiedyś 205 Indiana: http://delight.205.pl/

Obrazek
Awatar użytkownika
scaliburgreg
Junior
Posty: 319
Rejestracja: 11 gru ndz, 2011 4:04 pm
Posiadany PUG: 205 XS TU3S 88'
Numer Gadu-gadu: 5932746
Lokalizacja: Ostrów Wlkp.

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: scaliburgreg »

Wspaniała relacja, aż można poczuć klimat. Strasznie Wam zazdroszczę ;)

Może ktoś z Was podać orientacyjny koszt takiej wyprawy? Paliwo + opłaty: za noclegi, autostrady, itd.

Choć chyba najpierw wybiorę się na jakąś wyprawę krajową zanim zdecyduję się na taką podróż :mrgreen:
Obrazek
Awatar użytkownika
helterskelter
Junior
Posty: 194
Rejestracja: 31 lip czw, 2008 6:02 pm
Posiadany PUG: 205 xad lux; 205 GTI export
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: WP

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: helterskelter »

Pozwolę sobie uzupełnić relację o nasze perypetie na drodze SH20.

Po wyjeździe z Kruje, gdzie ostatni raz widzieliśmy się z częścią ekipy tripowej, dotarliśmy do miejscowości Shkoder. Nocowaliśmy w hotelu, w którym recepcjonistą był ortodoksyjny albańczyk, żywcem wyjęty z opowiadań Józka. Zlekceważył naszą Agnieszkę i potraktował ją jak powietrze. Ponieważ w ogóle nie odpowiadał na jej pytania o nocleg, więc ciężar rozmów spadł na mnie. A że mój „english” pozostawia wiele do życzenia, bardziej rozmawiałem rękami.

Dzień 7 –wersja alternatywna
trasa_dzień_7.jpg
O poranku wystartowaliśmy z Ulą w kierunku Gór Przeklętych, na przejażdżkę trasą, po której jeżdżą najczęściej motocykle, rowery, auta terenowe i ... mercedesy. Natomiast ze względów technicznych Skoda z Elą, Agnieszką, Andrzejem i Olkiem, wyruszyła na wybrzeże czarnogórskie.

Pogoda poskąpiła nam słońca, ale cieszyliśmy się że nie pada deszcz.
SH20_Albania (4).jpg
Każda z napotkanych przez nas osób pytana o drogę w kierunku Vermosh, pukała się w czoło. Widocznie to jakiś lokalny sposób pozdrawiania.
W miejscowości Hani i Hotit skończył się asfalt, ale droga nie była zła.
SH20_Albania (9).jpg
Pas drogowy szeroki na 6-8 metrów z przygotowanymi krawężnikami i dobrze utwardzonym grysem nie zapowiadał jakichś większych trudności.
SH20_Albania (12).jpg
SH20_Albania (13).jpg
SH20_Albania (15).jpg
Zakładaliśmy, że 60 km takiej drogi zajmie nam najwyżej 3 godziny.
SH20_Albania (22).jpg
SH20_Albania (28).jpg
SH20_Albania (34).JPG
Co jakiś czas mijaliśmy się z pojazdami obsługującymi budowę oraz mieszkańcami przemieszczającymi się swoimi mercedesami. Przejazd każdego auta wznosił nad drogą tumany kurzu.
SH20_Albania (37).jpg
SH20_Albania (41).jpg
Po niecałej godzinie dotarliśmy do słynnej „drabiny”, gdzie widoki zapierały dech w piersi
SH20_Albania (42).jpg
SH20_Albania (43).jpg
SH20_Albania (44).jpg
SH20_Albania (61).JPG
SH20_Albania (63).JPG
Zrekompensowały nam pogarszający się od tego momentu stan nawierzchni, który spowodował, że nasze tempo podróży spadło do 10-15km na godzinę i tak było już do końca.
SH20_Albania (64).jpg
SH20_Albania (65).jpg
SH20_Albania (67).jpg
SH20_Albania (76).jpg
Ciąg dalszy w następnym poście, bo w tym brak już miejsca na kolejne załączniki.
Ostatnio zmieniony 15 lip pn, 2013 2:14 pm przez helterskelter, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
helterskelter
Junior
Posty: 194
Rejestracja: 31 lip czw, 2008 6:02 pm
Posiadany PUG: 205 xad lux; 205 GTI export
Numer Gadu-gadu: 0
Lokalizacja: WP

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: helterskelter »

c.d.
SH20_Albania (80).jpg
SH20_Albania (99).jpg
SH20_Albania (100).jpg
Peugeot dawał radę, ale kurz zepsuł mu wygląd zewnętrzny.
SH20_Albania (91).jpg
SH20_Albania (92).jpg
SH20_Albania (93).jpg
Droga meandrując zrównała się z poziomem błękitnej rzeki Cijevny i wiodła doliną, nad którą wznosiły się majestatyczne Góry Przeklęte.
SH20_Albania (157).jpg
SH20_Albania (109).jpg
SH20_Albania (118).JPG
SH20_Albania (121).JPG
Na roboty drogowe natknęliśmy się jeszcze raz, co spowodowało 15 minutowy przestój, ponieważ koparka stała centralnie na środku drogi.
SH20_Albania (130).jpg
Potem miły operator wyrównał lemieszem nawierzchnię
SH20_Albania (134).jpg
i ustawił ramię w łuk triumfalny, pod którym przejechaliśmy.
SH20_Albania (135).jpg
Po 3 godzinach jazdy droga zaczęła się wznosić, a że jej nawierzchnia składała się w tym miejscu z luźnych kamieni i szutru, z wychodniami lokalnych skałek, pojawiły się pierwsze problemy z podjechaniem.
SH20_Albania (137).jpg
Ponieważ byliśmy już bliżej niż dalej, trzeba było zacisnąć zęby i jechać cały czas naprzód, nasłuchując, czy miska olejowa nie zmienia się w durszlak. Ale poza grysem wyrzucanym spod kół, uderzającym czasem w podwozie, nie stwierdziliśmy żadnych niepokojących dźwięków.
SH20_Albania (138).jpg
Po drodze napotykaliśmy lokalną faunę.
SH20_Albania (187).JPG
SH20_Albania (203).JPG
SH20_Albania (214).JPG
SH20_Albania (219).JPG
SH20_Albania (204).JPG
c.d.n.
2mouse
Peugeot 205 Master
Posty: 2043
Rejestracja: 18 lip ndz, 2010 10:29 am
Numer Gadu-gadu: 0

Re: Albania 2013 - Majowa wyprawa na dzikie Bałkany - relacj

Post autor: 2mouse »

Widziałem już kiedyś relacje z tej drogi, ale goście pokonywali ją zmotami z 4-5 calami liftu i na 35-cio calowych MT-kach... Chyba dam im linka, niech się poirytują... :lol:

Szacun... _O_
ODPOWIEDZ