Nowy, niezwykle surowy kodeks drogowy wzbudza wściekłość czeskich kierowców.
Czeskie władze wprowadziły nowy, niezwykle ostry kodeks drogowy. Za przekroczenie dozwolonej prędkości o co najmniej 40 km/godz. kierowca zapłaci od 700 do 1,4 tys. zł. Wyprzedzanie w niedozwolonym miejscu kosztuje 1,4 tys. zł, a za jazdę pod wpływem alkoholu kierowca może zapłacić do 7 tys. zł.
Oprócz tego czeska policja po raz pierwszy przyznaje teraz znane już w Polsce punkty karne. W Czechach prawo jazdy odbierane będzie jednak już po 12 punktach, a nie jak w Polsce dopiero po 21. Tabela wykroczeń jest tak surowa, że stracenie prawa jazdy nie stanowi większego problemu - 6 punktów można zarobić choćby za cofanie w niedozwolonym miejscu.
Na ulgowe traktowanie nie mogą liczyć kierowcy zagraniczni. Jeżeli w rejestrze prowadzonym przez policję okaże się, że cudzoziemiec ma już na swoim koncie 12 punktów, to automatycznie dostanie zakaz jazdy po czeskich drogach na dwa lata, a policja zabierze mu prawo jazdy, które odeśle do kraju jego pochodzenia.
- Podczas pierwszych dziewięciu dni obowiązywania kodeksu liczba wypadków spadła o 30 proc. w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Liczba ofiar śmiertelnych spadła aż o 67 proc. - twierdzi policja.
- Wcześniej mandaty były bardzo niskie i nie zniechęcały skutecznie kierowców do łamania przepisów. Policjanci nie mogli też odbierać prawa jazdy. Wprowadzając system punktowy, kierowaliśmy się doświadczeniami dziesięciu państw UE - mówi "Gazecie" Viktor Meca z ministerstwa transportu w Pradze.
Czescy kierowcy są jednak wściekli. - Kodeks szykanuje kierowców, kary są zbyt wysokie - pisze Robert Vasziczek, twórca strony internetowej http://www.chcetezmenu.cz, na której kierowcy opisują swoje doświadczenia i tworzą petycję do rządu o zmianę kodeksu.
- Na razie jesteśmy zadowoleni ze zmian. Za pół roku przeprowadzimy badania i zastanowimy się nad ewentualną nowelizacją kodeksu - zapowiada rząd.