No to chyba jeszcze nie doświadczyłeś tego, ile człowiekowi nerwów może zszarpać źle zaparkowany samochód. U mnie w mieście jest co najmniej dwóch takich asów, i to na jednej ulicy na odcinku zaledwie pięciuset metrów. Parkują duże busy na chodniku, przy samym skrzyżowaniu, tak że chcąc się włączyć do ruchu, zamiast tego, co jedzie z prawej, widzisz przód, albo jeszcze lepiej bok busa. No i pojedź tu prosto albo w lewo.osmolov pisze:ktoś zadzwonił do straży miejskiej i podał ulice na której stoi zaparkowane auto na zakazie postoju ...mnie się wydawało że ludzie nie kablują na siebie w takich sprawach tzn. mnie to tita gdzie kto parkuje i czy jest to na zakazie czy nie... ale widać że innym kablowanie sprawia przyjemność...
Ale co tu się dziwić, to są „biznesmeni” - sklepikarze i pewnie szlag by ich trafił, gdyby jeden z nich musiał dźwigać skrzynkę cebuli do swojego warzywniaka z zaparkowanego o pięć metrów dalej samochodu, a drugi, widząc, że na parkingu pod sklepem nie ma miejsca, musiałby stanąć po drugiej stronie ulicy.
A jeszcze lepsze są mamuśki, które przyjeżdżając po swoje pociechy do przedszkola, parkują pół metra za skrzyżowaniem (a to co tam stoi jest ukryte przez betonowy płot), no bo po co pokonywać dystanse o kilka metrów dłuższe. Ludzie skręcają w prawo i mają niespodziankę. Aż dziwne, że nikt jeszcze nie puknął.
Mimo to jeszcze nigdzie nie dzwoniłem, ale nie jest wykluczone, że jak kurwienie pod nosem na tych ćwoków stanie się dla mnie męczące, to zadzwonię po pały albo strażników i wcale nie będę się czuł jak donosiciel. Tym bardziej, że w tych trzech miejscach dzieje się to notorycznie a ja tamtędy często jeżdżę.