Po ostanim minimaxie chyba w końcu poddał się silnik. Całą imprezę jechało mi się rewelacyjnie, auto dawało radę mimo szybkich prób. Ze Stefem cieliśmy się na ułamki sekund. Niestety w drodze powrotnej przeciągnąłem na 2-ce i 3-ce do odcięcia, później spokojniutko i przy kolejnym przyspieszaniu Pug wyraźnie osłabł i usłyszałem złowrogi dźwięk, podobny jak w czasach gdy w starym Escorcie ojca przekręciłem panewkę.
Wcześniej rozdłubałem przód, przeniosłem chłodniczkę oleju na blok, doprowadziłem płyn tuż z wyjścia schłodzonego płynu w chłodnicy, w ramch eksperymentu przed 10W60 zalałem świeżutkiego półsyntetyka 10W40 (wcześniej mineralny). Trochę kapało spod chłodniczki bo niedokręcona jak się okazało, ale stan oleju pomiędzy 1/2 a 3/4 (mam dorobiony bagnet ale nie sądzę aby różnica przekraczała 0,5 cm od fabryki).
Przed imprezą dolałam jeszcze 3 setki dla pewności. Auto trochę dostało w d***, ale w trakcie prób chłodzenie OK (ok. 100-110 stopni płyn, 110 do max 130 olej, po każdej próbie wycieczka krajoznawcza celem schłodzenia). Ciśnienie oleju na mocno rozgrzanym motorze trzymał 1-2barów. Nie paliła sie kontrolka STOP, co wcześniej na wolych obrotach zdarzało się już przy 110 st. oleju. Po 1. próbie dziwnie zaczął zachowywc się rozrusznik - dłużej kręcił przyd odpalaenim wydawał z siebie dźwięki jak odrzutoweic. Kilka dni wcześniej po regeneracji, ale omyłkowo podłączyłem wtyczkę od czujnika filtra par paliwa do wstecznego i wrzuceniu wstecznego były dziwne pstryknięcia, spadek obrotów i w pewnym momencie zaczęła się akcja z rozrsznikiem. Mimo to auto paliło i ładnie szło.
W sumie przejechałem 5 dość ostrych prób, później jeszcze 2 4fun, szybciej, bez właściwego toru jazdy, lekkie boczki. Olej rozgrzał sie do 130 st., troszke schłodzony w drodze do domu (120 st.) no i pociągnąłem do odcięcia na 2 i 3, podgrzał się na jakieś 135 st. No i stało się

Rano sprawdziłem olej, jest na 1/2 skali. Podjechałem do mojego mechaniora, jednego z popularniejszych wśród rajdowców. Posłuchał, popróbował z naciągiem alternatora (podobno jak panewki na wale podjechane czasem pomaga), ale jednak diagnoza na panewki. Bez rozbierania nie dojdzie raczej , ale obstawia korbowodowe.
Teraz auto jedzie Ok do 2500 obr/min, później chrobocze. Zauważyłem, że przy dodawaniu gazu nawet ponad 3000 obr hałas cichnie, ale jak obroty wyrównam gra jak....
A teraz po robocie popijam złoty napój pisząc wypracowanie i łudzę się, że może obędzie się bez remontu

Macie jakieś pomysły co mogło się stać? Dodam, że wałek już raczej podjechany po na wższych biegach w górnym zakresie obrotów auto wyraźnienie traciło moc i nie bardzo szło powyżej 170 km/h. Może bć coś poza panewką, niby olej był OK, a mam w misce przgrodę więc nie powinien się przelewać. Jak robić remont to raczej i główne panewki oraz pierścienie, jakie koszty części bez robocizny? Czy może lepiej szukać sprawnego silnika, przynajmniej dołu bo górę kompleksowo robiłem w ubiegłym roku, jak ciekło spod uszczelki. Od jakiej wersji dół najlepiej. Mam (albo raczej miałem) silnik z BXa na Motronicu, czyli chyba XUJAZ 122KM.
Z góry dzięki