Po wydłużonym "zimowym" postoju w garażu postanowiłem wyciągnąć swą 205. Auto zagadało bez problemu, po krótkiej jedzie rozruszało się i nabrało "wigoru", wszystko wydawało się OK.
Po dwóch dniach jazdy zaczęły blokować przednie hamulce. Po dojechaniu do domu (niestety, było ze 20 kilometrów...) i zdjęciu kół okazało się, że klocki stanęły na prowadnicach. Rozebrałem wszystko (bez wyciągania tłoczka

Niestety, hamulce wprawdzie nie blokują "na sztywno" - ale zrobiły się ewidentnie twarde i mało skuteczne. Hamują prosto, nie ściągają, ale skuteczność hamowania jest na poziomie Żuka czy inszej Skody 105, a dobrze pamiętam, że Pug hamował znacznie skuteczniej. Niestety, po podniesieniu przodu auta okazało się, że przednie OBA hamulce nada ciut trzymają, to znaczy koło da się obrócić ręką bez szczególnego wysiłku ale nie da się nim "zakręcić", jak się puści to momentalnie staje.
Pytanie co się może dziać skoro na logikę wszystko co mogło blokować koła zostało wyczyszczone i nasmarowane.
- Czy skoro tłoczek daje się tak łatwo wcisnąć to on może blokować? (też został nasmarowany),
- Czy może to być efekt tej jazdy ok. 20 km z blokującymi hamulcami? Nie wydaje mi się, bo efektem takiej jazdy są z reguły spalone klocki, a one nie blokują tylko raczej słabo chwytają?
Pozdrawiam