Od momentu kupna, "Czarnuch" woził mi dupsko. Cieszyła mnie jazda tym truposzem, aż dziś nadszedł dzień prawdy.
Korzystając z wolnego, postanowiłem spojrzeć na niego od spodu.
Miałem zamiar jedynie wymienić klocki, bo czujniki ich zużycia (które o dziwo działają), dawały sygnały o takiej konieczności.
Pierwsze problemy pojawiły się już przy podnoszeniu lewarkiem.
Podłogi praktycznie nie ma.

Wszystko trzyma się na wykładzinie (wewnętrznej).
Znalazłem wreszcie mocniejsze miejsce w podłodze, uniosłem przód i zabrałem się do zacisków (najpierw lewy).
Stan opłakany.
Pomijając centymetrowej grubości purchle, i oznaki pożaru

,to tłoczki stały, gumek brak, po usunięciu klocków zacisk sztywny, nieruchomy.
Szybka decyzja- wymiana zacisku (Roland kiedyś mi dał 2 komplety, z czego jeden całkowicie kompletny i sprawny wraz z odpowietrznikami.
Niestety nie posiadałem zapasowego kompletu gumowych przewodów....
Niestety, ponieważ odkręcić tego draństwa nijak się nie dało, a użycie siły zaskutkowało urwaniem gwintu. Niepowodzeniem zakończyła się również próba rozłączenia miedzianego przewodu, od elastycznego (ułamał się gwint od miedzianego).
Demontaż przewodów zakończył się na pompie...
Mechanik, który mieszka "za płotem" wynalazł gdzieś w czeluściach J E D Y N Y pasujący przewód elastyczny, dorobił miedziany z OSTATNIEGO metra materiału, i tak zaopatrzony wróciłem do czarnucha.
Montaż poszedł gładko.
I tu popełniłem największy błąd- zajrzałem do prawego koła..
Ale w sumie to nie o tym...
Zdążyłem polubić tego Czarnucha... Zjawił się, kiedy był potrzebny.
Zrobił robotę i..będę się żegnał z przygodą d-turbo...
Z żalem, że nie trafiłem na nie zanim popadło w ruinę.
Dzisiejszy dzień pozwolił mi zrozumieć, że na Czarnuchu znaczka d-turbo nie zamontuję..
Biję się z myślami- co dalej?
1) Żyletki?
2) Kupno zdrowej budy i przekładka silnika, zawieszenia itp? $$$$
3) Zrobienie kuku Rolandowi (przekładka czarnego serca i kręgosłupa)?
4) Sprzedać? Komu? Samobójcy?!