Wczoraj zrobiłem trasę ponad 500 km i wszystko szło bardzo gładko. Jak już dojeżdżałem do domu przy stałej prędkości ok 90km/h silnik zaczął lekko przerywać i po kilku sekundach zgasł.
Szczęśliwie stoczyłem się w bezpieczne miejsce. Próbuję odpalić i nic. Kręci ale nie odpala. Wskaźnik paliwa pokazuje jeszcze kawałeczek nad rezerwą więc w baku powinno być z 10l. Otworzyłem maskę, obejrzałem przewody gumowe od ropki ale wszystko było ok. Dalej nie odpala. Podpompowałem 3-4 razy pompką/gruszką i zapalił bez problemu. Dojechałem 2km na stację i dolałem za 5 dyszek aby zobaczyć co powie wskaźnik o stanie w baku. No i podniósł się do 1/3 - połowy, więc świadczy to o tym (przynajmniej u mnie), że w baku było min. 10L jak zgasł. Ki czort ?
P.S. W tamtym tygodniu wymieniłem wężyk od pompy do pierwszego wtrysku bo mi pękł na króćcu i ziemia pod autkiem zalała się ropą. Ale po tym zabiegu i podpompowaniu ropy odpalił i jeździł bez problemu.