Wreszcie ciepło, wreszcie słońce, wreszcie można było ruszyć z pracami pełną parą. Jestem coraz bardziej zachwycony tym samochodem. Ale po kolei...
Sobota - zdążyłem tylko wymienić felgi, przymierzyć Exipy i RW Swift, a potem odwiedzić Gilę, który zaprosił mnie na inspekcję swojego bliźniaczo podobnego Greena. Tyle że jego to już 1990 rok i nie ma gaźnika, tylko monowtrysk. Tak, czy inaczej - świetny egzemplarz, kupiony za grosze. Przez chwilę nawet zazdrościłem, ale przypomniałem sobie, że też mam
Niedziela. Ze ślicznym emblematem Green otrzymanym od Józka i całym bagażnikiem gratów z własnego archiwum pojechałem do Filipczaka na umówione prace detalingowe. Polegały na uzupełnianiu brakujących detali, jakby kto pytał.
-Jest zatem piękna, biała blenda z emblematami w bdb stanie (poprzednie były chyba malowane korektorem biurowym)
-Jest zielony pas kierowcy
-Działa szyba w prawych drzwiach (przewód w drzwiach kierowcy był wypięty, a w drzwiach pasażera przełącznik był okropnie brudny w środku i działał tępo - wymieniłem)
-Są nowe uszczelki klamki szyberdachu. Wcześniej były sparciałe i woda lała się do rączki i do wnętrza auta.
-Jest akcesoryjna owiewka szybra, zamocowana na oryginalnych blaszkach
-Jest też zieloniusieńka półka bagażnika
-No i oparcia o wiele mniej wypłowiałe, ale z małą dziurką i plamą, więc nie zostały założone
No i tak to wygląda po kolejnym etapie prac...