Dziś był dzień poświęcony CTI. Jako, że zbliża się trip, postanowiłem zrobić mu przegląd, który przeszedł bez najmniejszego problemu i odstawić do serwisu.
Jakoś tak się ostatnio składa, że okoliczne ASO bardzo chętnie witają mnie w swoich progach, więc i tym razem skorzystałem z oferty i zdecydowałem się na wymianę oleju, filtrów i rutynowy przegląd. Auto odbiorę w piątek i zobaczę, co dokładnie zostało zrobione.
Po drodze z przeglądu do ASO postanowiłem jednak zajrzeć w jeszcze jedno miejsce. Przeczucie mnie nie myliło. Po dotarciu na dobrze ukryte podwórko zastałem tam... brata bliźniaka mojego CTI
Okazało się, że właścicielem auta jest mechanik, który dobre cztery lata temu robił mi belkę i sprzęgło w moim pierwszym Gentry. Wtedy miał 104-kę (nadal ma, ale auto stoi ze skorodowaną podłogą), ale później kupił białe CTI 1,6.
Auto z 1987 roku, ale już z nową deską. Po lakierowaniu na oryginalny kolor EWL, uszyty nowy dach w Lublinie, zrobiona belka i generalnie ogarnięty szereg spraw mechanicznych.
Samochód śmiga na co dzień i sprawuje się bardzo dobrze. W długi weekend właściciel wybrał się nim na ryby w towarzystwie wspólnika, z którym razem prowadzi warsztat. Co ciekawe - kolega też ma 205-tkę. Rolanda Garrosa Phase II, którego spotkałem parę tygodni temu w Krakowie.
Panowie widząc dwa niemal identyczne CTI obok siebie dostali nagle oczopląsu i porzucili robotę, choć na podośnikach prężyły się samochody klientów. Prawie godzinę gadaliśmy do 205-tkach i ogólnie poczciwej francuskiej motoryzacji z lat 80-tych. Na koniec panowie zaserwowali mi jeszcze istne fatality. Zaprowadzili mnie do biura, gdzie stał taki oto regał:
Po takim widoku wzruszenie odebrało mi mowę i tym razem to ja dostałem oczopląsu. Zrobiłem tylko parę pamiątkowych fotek, wymieniłem numerami telefonu i ruszyłem w swoją stronę.