Po dłuższym okresie, w trakcie którego 205tka przeszła kilka mniejszych bądź większych napraw, w końcu udało się ze wszystkim w miarę wyjść na prostą i zaprezentować ją szanownym forumowiczom. Na wstępie zaznaczę, z wielkim żalem, że słabo znam się na samochodach i mechanice, ale przez te kilka miesięcy z konieczności, nauczyłem się wielu ciekawych rzeczy.
Auto kupiłem w na początku marca tego roku za 1600 zł. Była leniwa niedziela. Od kilkunastu dni poszukiwałem fajnego, taniego, starszego samochodu, byłem w zasadzie bliski kupienia Fiata Tipo 1.6 z 1994 roku, w wizualnie całkiem niezłej kondycji i gadżetami w postaci elektrycznych szyb, ale wystarczyło, że w rodzinnym Świnoujściu umówiłem się na obejrzenie 205tki, przejechałem się i kupiłem go od ręki. Z miejsca zostałem fanem.
Oczywiście okazałem się okrutnie naiwnym łosiem, wierząc w zapewnienia poprzedniego właściciela co do doskonałego stanu auta. Choć z drugiej strony, daleki jestem od życzenia dziadowi, smażenia się w kotle piekielnym, wszelkich plag i grzybicy okolic intymnych, bowiem może sam nie wiedział dokładnie jaki jest stan jego auta. Zresztą to już nieistotne. Na wstępnie auto trafiło do znajomego mechanika. Wymieniliśmy rozrząd, filtry, kilka zmurszałych przewodów, trzeba było poprawić prawy tylni bok, bo po kolizji nie był zrobiony należycie i kilka mniejszych pierdół. Niestety gość nie zauważył, że do zrobienia jest tylna belka. Wyszło to dopiero przy zmianie opon. Na marginesie kupiłem nowe wielosezonowe Dębica nawigator. W każdym razie z belką trafiłem do polecanego przez kuzyna mechanika, który je regenerował. Niestety, po oględzinach fakir stwierdził, że jest tak zajechana, że nie nadaje się do regeneracji (a antałeksie, stwierdzili, że każda belka daje się zregenerować, cóż nie mam pojęcia w tej materii, ale rozkręconej belki już nie chcieli regenerować). I tutaj z pomocą przyszedł mi Piotrek (PiotrDiesel), który sprzedał mi już zregenerowaną belę, służył radą, wsparciem i dobrym słowem

Później było trochę roboty z hamulcami (dzięki Manwe, szczęki się przydały, zresztą dzięki Tobie mam też pokaźną kolekcję tylnych lamp

Felgi od Garrosa kupiłem z ogłoszenia na tablicy, z Wrocławia. Tu ciekawostka, wspomniany Garros, posiadający naklejkę klubową, posłużył jako dawca, do remontu jakiegoś cabrio, córki prezesa pewnej firmy transportowej. Śruby od Piotrka.
Pokrótce, tak przedstawia się historia mojego juniora. Nawet już nie liczę ile dodatkowo w niego włożyłem, byłem przygotowany na dodatkowe koszty, ale nie sądziłem, że przekroczą one tak znaczenie wartość auta. Generalnie nie liczę już strat, tylko cieszę się sprawnym autem, które daje mi dużo frajdy.
Oczywiście, jest jeszcze parę rzeczy do zrobienia, ale to już w swoim czasie. Ostatnio za namową, zabezpieczyłem jakimś antykorozyjnym dziwnym brązowym glutem w sprayu, nadkola, progi, drzwi i okolice maski. We wrześniu pociągnie się jeszcze raz

Trzy tygodnie temu spodobał się komuś tak mocno, że chciał się chyba nim przejechać, bo wkładkę zamka miałem rozprutą jakby śrubokrętem. Na szczęście nie udało mu się wejść do środka. Parę dni później jakiś karaczan, próbował ukraść koło zapasowe i mocno powyginał pręty, na których wisi zapas, zresztą widać to na zdjęciach.
Ależ się rozpisałem. Oczywiście chętnie przyjmę wszelkie sugestie i wskazówki dotyczące wyglądu czy eksploatacji auta. Jestem pełen uznania dla Waszych aut, zaangażowania i znajomości tematu. Pozdrawiam!
P.S. Zdjęcia wykonane w Świnoujściu, niestety telefonem, ponieważ aparat miałem akurat pożyczony.