Padł kierunkowskaz i to lewy. Nie wiedziałem czy przedni czy tylny, siedząc za kierownicą trudno stwierdzić

prawy pół biedy, lewy gorzej, bo strach jeździć jak typ za tobą nie wie że skręcasz

szczególnie w mieście, gdzie skręcasz co chwilę. No i nie wiem jak wy, ale mnie okropnie drzaźni to miganie z szybkością 6x większą niż normalna. No więc po powrocie do chaty nie zważając na temperaturę - minus kuwa 6, złapałem się za wymianę żarówki. Na szczęście miałem je w schowku, jest taka sama jak do tylnego światła, grejt. Wyjąłem lampę i śrubokrętem wykręciłem kierunek, następnie fachowo wymieniłem żarówkę bacząc aby nie dotykać jej palcyma

przy minus kuwa sześć i tak było to trudne

następnie skręciłem wszystko bezzwłocznie, sprawdzając uprzednio czy działa. Działało. Nie ma jak peżota dwieściepieć
Ps. Brandy zażyta bezzwłocznie po wejściu do domu przywróciła mi sprawność kończyn. Współczuję ludziom pracującym w zimie na dworze

ja na szczęście nie muszę. Tylko czasami
Pzdr wiara.
Tapatalk z xcovera

Zawsze iść, rozkaz który mam we krwi..