Cotygodniowy reportaż w pola walki zacznę w tym tygodniu od podziękowań dla Manwego. Złożyłem wizytę w polecanym przez niego sklepie z uszczelkami na Wodnej i zakupiłem takie oto arkusze, z których wyciąłem koślawą uszczelkę przepływomierza:
Materiał ten przypomina mi linoleum z czasów mojej młodości. Gdybym obudowę przepływomierza pomalował w lamperię to pewnie niejedno przykre wspomnienie z tamtych czasów by do mnie wróciło. Nie mam na szczęście takiej farby więc przepływomierz nie zmienił wyglądu. Mam nadzieję, natomiast, że zwiększył swoją szczelność.
Przy okazji uświadomiłem sobie jaką dużą "zwężką" dla układu dolotowego jest ten element. Tak na oko zmniejsza on prześwit dolotu o jakieś 20%. Czym prędzej trzeba będzie się pozbyć jak tylko auto zacznie jeździć.
Kolejnym punktem programu było wyczyszczenie obudowy termostatu i montaż tegoż. Dzień wcześniej tokarz oddał w końcu obudowę, zainkasował 30zł "na wódkę" i nasze drogi się rozeszły. Wziąłem szczotę i zabrałem się za usuwanie czegoś co wyglądało jak kamień i szczelnie oblepiało cały element. Udało się z tym jako tako uporać:
Sam termostat wydaje mi się mieć o milimetr, czy półtora za małą średnicę ale pan w sklepie upierał się że do żadnego Peugeot'a nie było większego i ten musi być prawidłowy. Jako że pojęcia nie mam czy moja obudowa jest oryginalna czy nie to nie pozostało mi nic innego jak ją złożyć.
Skręciłem też w końcu węże wodne. Czekała mnie tutaj niespodzianka, która początkowo wywołała u mnie lęk. Po złożeniu wszystkiego ostał mi się w ręku dodatkowy przewód. Strach mnie obleciał że tokarz wyeliminował zbyt dużo króćców z obudowy termostatu. Na szczęście okazało się że czwórnik z tyłu silnika jest tak na prawdę trójnikiem (jedno wyjście jest ślepe) a przewód po prostu nadmiarowy. Nie mam pojęcia jak to się stało że mam jeden za dużo. Dopóki mi się woda nie wyleje od razu po napełnieniu układu albo silnik nie przegrzeje zaraz po uruchomieniu to postanowiłem się tym nie przejmować.
Krok kolejny - montaż pokrywy zaworów. Udało mi się jakiś czas temu zakupić nowe uszczelki:
Samej pokrywy postanowiłem już nie piaskować i nie malować na nowo. Napisy i paski wyszlifowałem papierem ściernym, zmieniając ziarnistość od 200 do 1200 z gradacją co 200. Do ideału brakuje jej sporo ale postanowiłem nie popadać w paranoję. Jak się człowiek czasem zapomni to bardzo łatwo stracić umiar i popaść w obłęd. Jest więc tak:
Wyczyściłem za to porządnie korek od zbiorniczka wyrównawczego. Był tak zardzewiały, że nie miałem pojęcia nawet że są na nim napisy:
Byłem z siebie zadowolony przez jakąś minutę, może dwie, po czym odkryłem to:
Smutek zagościł w mym sercu, chociaż po założeniu dwóch obejm na ten element, postanowiłem że na razie tak zostanie. W końcu skąd ja wezmę na poczekaniu nowy zbiornik?
Gdy już sobie wmawiałem że nie jest źle to znienacka padł kolejny cios. Podstawka pod kopułkę, jeśli się nie mylę, jest założona na odwrót.
Płaską stroną do zewnątrz zamiast do silnika. Metalowy dsynks, przykręcony dość mocarnie i poprawiony klejem, dość skutecznie blokuje możliwość jej obrócenia. Zastanawiam się czy to jakoś targać (podejrzewam że prędzej obrócę silnik niż to odkręcę) czy urwać tą podstawkę a nową jakoś ładnie podpiłować tak, aby weszła na miejsce pomimo tego metalowego elementu...
Szukając pomysłu na rozwiązanie tego problemu postanowiłem wciągnąć do płuc trochę podkładu epoksydowego. Pomalowałem fragment błotnika o którym zapomniał zarówno blacharz jak i lakiernik:
Pewnie niektóre osoby zbulwersuje fakt, że zamalowałem też śruby. Pospieszę tu więc z wyjaśnieniem że element ten nie był specjalnie zardzewiały, zmatowiłem stary lakier, przyszlifowałem tylko powierzchniową rdzę w dolnej części elementu i psiknąłem całość. No dobra - nie tłumaczy mnie to ani trochę. Poszedłem na łatwiznę i mi wstyd:(
Na koniec zwyczajowa fotka poglądowa:
Mam w planie wyrzucić jeden wąż wodny i przestać podgrzewać przepustnicę. Prawy przewód ze zbiorniczka zostanie więc skierowany bezpośrednio do termostatu. No chyba że ktoś zna jakieś nieprzyjemne efekty uboczne, które mogą towarzyszyć takiemu działaniu. Proszę się podzielić zanim będzie za późno:)
Kolejny plan to renowacja silniczka oraz mechanizmu wycieraczek. Teraz wygląda to okropnie i bardzo razi:
W przyszły weekend dobrze byłoby założyć chłodnicę i jeśli tylko kopułka jakimś cudem trafi na swoje miejsce to próbować to auto w końcu uruchamiać.
PS: Tak żeby i tym razem nie zabrakło epizodu rodem z archiwum X to napomknę że 29 stycznia przysłano mi podobno nowe węże olejowe. Wysłane były do mnie do pracy. Na recepcji twierdzą że nigdy czegoś takiego nie dostali. Poczta twierdzi że paczkę dostarczyła. Albo ja albo ten samochód jest jednak pechowy...