205 ColorLine 1.1 '92 - 3miasto
: 17 paź pn, 2016 10:19 pm
Cześć,
Krótka historia zakupu, czyli „długas” na przywitanie.
Od kilku lat jeździłem na co dzień klasykami (126p,125p,2105,Golf2,W201) , a potem się ożeniłem. Autem na co dzień zostało Toledo I z klimą i automatem (warunki małżonki) Dostała tez kuchnię, a ja dostałem VW T3 Multivana do remontu mechaniczno-blacharskiego. Mechanikę ogarnąłem, pokochałem auto, ale wymiękłem przed blacharką ($$$) – poszedł w dobre ręce. Bez klasyka się żyć nie da, więc w głowie zaczął kiełkować plan „jedno auto rodzinne - KLASYK w ocynku, czyli Volvo 940”. Niestety sąsiad wcześniej kupił identyczny model i jak żona go zobaczyła (kanciaka, nie sąsiada) powiedziała „tym to możesz kury na targ wozić – ja do takiego auta nie wsiądę”. Eh kobiety – mała modyfikacja i w głowie kiełkuje kolejna myśl „Toledo zostaje, a głowa rodziny kupuje sobie małego, miejskiego KLASYKA w ocynku”. Potem poszło już błyskawicznie: jakiś piątek>olx>o jaki on ładny>telefon>o jaka miła właścicielka>o nawet poczeka do soboty>wyprawa z 3city do Gorzowa Wlpk>oględziny z bratem(żeby studził emocje)>ja się jaram>brat się jara>kasa na stół>Mc Donald>powrót bez przygód na 2 auta i oto stoi pod blokiem:
Peugeot 205 ColorLine 1.1 1992, a szafie 87 ty km – ale ile w ty prawdy to nie ma pojęcia bo to mój pierwszy francuz więc, nie mam do czego porównać.
Wyposażenie właściwe dla tej wersji czyli absolutny brak wszystkiego za wyjątkiem szyberdachu oraz el szyb z przodu.Podoba mi się ta zielona wykładzina i że ma radio z epoki kupione jeszcze w salonie jako wyp dodatkowe.
Auto przyjechało z Niemiec, pojeździło rok w PL, ale brak klimy i wspomagania skutecznie zniechęciły właścicielkę. Wg mnie jest zadbane – ale wiadomo kilka spraw do zrobienia się znajdzie (zdaje się przegub hałasuje, trochę przy ruszaniu kopci więc pewnie uszczelniacze pomału szlak trafia)
Ja w każdym razie nie wejdę już drugi raz do tej samej rzeki o nazwie „odbudowa-renowacja”. Chcę jeździć z bananem na twarzy i robić tylko to co konieczne – czyli taki klasyk na co dzień w koło komina.
A póki co jaram się smaczkami w stylu:
- składana podpora maski
- nakrętka na minus do akumulatora – można odpiąć aku bez użycia kluczy
- miękkie siedzenia (choć wygodne tylko przez pierwsze 100 km)
- zegarek z „prawie” identycznymi wskazówkami – może jest 15:45, a może 9:15
No dobra nie przynudzam, kto wytrwał do końca zasługuje na zdjęcia
pozdrawiam
Krótka historia zakupu, czyli „długas” na przywitanie.
Od kilku lat jeździłem na co dzień klasykami (126p,125p,2105,Golf2,W201) , a potem się ożeniłem. Autem na co dzień zostało Toledo I z klimą i automatem (warunki małżonki) Dostała tez kuchnię, a ja dostałem VW T3 Multivana do remontu mechaniczno-blacharskiego. Mechanikę ogarnąłem, pokochałem auto, ale wymiękłem przed blacharką ($$$) – poszedł w dobre ręce. Bez klasyka się żyć nie da, więc w głowie zaczął kiełkować plan „jedno auto rodzinne - KLASYK w ocynku, czyli Volvo 940”. Niestety sąsiad wcześniej kupił identyczny model i jak żona go zobaczyła (kanciaka, nie sąsiada) powiedziała „tym to możesz kury na targ wozić – ja do takiego auta nie wsiądę”. Eh kobiety – mała modyfikacja i w głowie kiełkuje kolejna myśl „Toledo zostaje, a głowa rodziny kupuje sobie małego, miejskiego KLASYKA w ocynku”. Potem poszło już błyskawicznie: jakiś piątek>olx>o jaki on ładny>telefon>o jaka miła właścicielka>o nawet poczeka do soboty>wyprawa z 3city do Gorzowa Wlpk>oględziny z bratem(żeby studził emocje)>ja się jaram>brat się jara>kasa na stół>Mc Donald>powrót bez przygód na 2 auta i oto stoi pod blokiem:
Peugeot 205 ColorLine 1.1 1992, a szafie 87 ty km – ale ile w ty prawdy to nie ma pojęcia bo to mój pierwszy francuz więc, nie mam do czego porównać.
Wyposażenie właściwe dla tej wersji czyli absolutny brak wszystkiego za wyjątkiem szyberdachu oraz el szyb z przodu.Podoba mi się ta zielona wykładzina i że ma radio z epoki kupione jeszcze w salonie jako wyp dodatkowe.
Auto przyjechało z Niemiec, pojeździło rok w PL, ale brak klimy i wspomagania skutecznie zniechęciły właścicielkę. Wg mnie jest zadbane – ale wiadomo kilka spraw do zrobienia się znajdzie (zdaje się przegub hałasuje, trochę przy ruszaniu kopci więc pewnie uszczelniacze pomału szlak trafia)
Ja w każdym razie nie wejdę już drugi raz do tej samej rzeki o nazwie „odbudowa-renowacja”. Chcę jeździć z bananem na twarzy i robić tylko to co konieczne – czyli taki klasyk na co dzień w koło komina.
A póki co jaram się smaczkami w stylu:
- składana podpora maski
- nakrętka na minus do akumulatora – można odpiąć aku bez użycia kluczy
- miękkie siedzenia (choć wygodne tylko przez pierwsze 100 km)
- zegarek z „prawie” identycznymi wskazówkami – może jest 15:45, a może 9:15
No dobra nie przynudzam, kto wytrwał do końca zasługuje na zdjęcia
pozdrawiam