Odkopuje stary temat, ale nie bez powodu. Chodzi mianowicie o to, że poprzedni właściciel mojego greena opuścił go za mocno, ja dołożyłem do tego większe oponki i na dołkach albo w 4 osoby jest już nieciekawie

Postanowiłem więc podnieść auto o co najmniej jeden ząbek.
Odkręciłem koła auto w górę patrzę a tu śruba od stabilizatora z jednej strony urwana, a z drugiej nie ma jej wogóle

Rozwierciłem więc tą urwaną śrubę, gwintownik i poszło. Mam dwa piękne otworki na śrubki ampulki + podkładki sprężynowe
Jadę dalej czyli biorę się za ściąganie łap stabilizatora. Pominę już, że nie było w nich nic oprócz popsutego kawałka plastiku (nie wiem do końca co tu być powinno więc proszę o podpowiedź, bo aktualnie nie ma nic). Wkręciłem śrubki, wyskoczyły łapy i git. Biorę torxa i wykręcam śruby mocujące drążki skrętne. Zacząłem od lewej strony. Śruba za nic nie chciała wyjść. Mimo torxa markowej firmy, WD40, młotka i przecinaka musiałem ją rozwiercać. Z lewą stroną bez problemów. Wystarczyło WD40 i torx. Z racji, że śruba z lewej strony była już nie do użytku

zakupiłem ampulki na stożku. Pasują idealnie
Jak mam to rozkręcone to pozostaje zbić łapy wahacza... I tu zonk

Stoją zapieczone i mimo, że waliłem z całych sił nie chcą zejść. Wręcz ani drgną

Pytania mam. Gdzie zalać WD40 żeby to spenetrowało? Bo wszędzie gdzie zaglądam to albo uszczelka, albo na wcisk tak że nie ma podejścia... Drugie pytanie to gdzie dokładnie bić młotkiem w łapę? Rozumiem że nie na końcu, bo to średnio zdaje egzamin, ale w którym miejscu nie zrobię krzywdy 205tce? No i ostatnie pytanie... Mianowicie czy macie jakieś specjalne sposoby na zdjęcie zapieczonej łapy? Bo moje mimo, że były ruszane siedzą STRASZNIE mocno
Za wszelką pomoc serdeczne dzięki
