Strona 20 z 26

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 15 maja ndz, 2011 12:03 am
autor: Altowiolistka
Piotrze, a co napisałam parę postów wyzej? właśnie to, że ten silnik bedzie mial tylko gifty z najwyższej półki :)

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 26 maja czw, 2011 6:08 pm
autor: rocky
Gratulacje wystąpienia w TV :)

Obrazek

Re: Historia Puga "Śmieciucha" by Kamkiler i Altowiolistka

: 26 maja czw, 2011 6:35 pm
autor: andi_kamachi
Altowiolistka pisze:chciałam dodać, że wcale tak te malowanie nie wyglądało łatwo i prosto.... nie obyło sie bez błedów.... np. Kamil aby sprawdzic, jak to będzie wyglądało z lakierem, prysnął dach czerwonym z puszki, w spreyu..i na to nalozylismy normalnie podklad, baze i gdy baza wyschla, wyszly marszczenia jakies na dachu, co sie okazalo był inny skład farby z lakierni i ze sprayu, i w połaczeniu razem zważyły sie i wyszły takie morki.... 8)7 . Trzeba było zeszlifowywać ręcznie lakier do podkładu,usunąc ten lakier ze sprayu, znowu szlifować go coraz to drobniejszymi papierami ściernymi i dopiero po raz drugi nakładac bazę. Zdarzało się też, i to dośc często, że nasz cudowny pistolet w połączeniu z kompresorem który nie nadąrzał z kompresją powietrza, po prostu delikatnie mówiac obryzgiwał budę, robiac zacieki i mega kropy z lakieru... :evil: nie fajne też było np to, że gdy Kamil pomalował budę i wydawało sie ze jest ok, po przyjściu do garażu okazywało się, że folia która rozwiesił wokól auta by zrobić mała amatorską lakiernie po prostu sie przykleila do boku auta, robiąc piekne wzory po jej oderwaniu, i trzeba bylo jeszcze raz malowac dany fragment.

Do tego brak porządnej maski, która by filtrowała te opary i smród, powodował, że Kamil po paru godzinach bycia w garazu, pomimo posiadania zwyklej podstawowej maski i wentylatora, ktory czesc jednak tych oparów wydmuchiwal za folie, oprocz tego, że byl caly czerwony na ciele, wlosach, ubraniu, to do tego mial lakier w ustach, w nosie, i bolała go ciągle głowa :(
(mi lakier dostał sie do gardła, tam osiadł na ściance gardła, i tak tkwił przez parę dni:/)
problemy też byly przy kładzeniu już bezbarwnego, bo za kazdym razem, nie wiadomo skąd pojawiały sie komary, i siadały na swiezo pomalowanym aucie, i zostawały tak z nozkami w lakierze, i trzeba bylo albo znowu klasc baze i bezbarwny, albo delikatnie wyrwac komara i koncowki nozek zostawic na aucie 8)7 tym sposobem w jednym miejscu mam zdechle nożki komara.... może Wam kiedys pokaze gdzie :P :D

dopisałam to, bo chce choc troche Wam przyblizyc problemy zwiazane z malowaniem auta w domowych warunkach....

..kurczę., aż do tego momentu myślałem sobie..- phi- łatwizna!.. :shock:
Świetnie się to czyta...
A mojego parcha na pewno nie pomaluję sam... :W

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 27 maja pt, 2011 1:42 am
autor: Kamkiler
rocky pisze:Gratulacje wystąpienia w TV :)

Obrazek
Dzięki bardzo ,a o to krótka zapowiedź ...
http://www.malanowskiipartnerzy.polsat. ... _310,2597/

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 02 cze czw, 2011 11:26 pm
autor: Martinoo
Kamkiler pisze:
rocky pisze:Gratulacje wystąpienia w TV :)

Obrazek
Dzięki bardzo ,a o to krótka zapowiedź ...
http://www.malanowskiipartnerzy.polsat. ... _310,2597/
Co walentynka ma tam na błotniku??

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 02 cze czw, 2011 11:46 pm
autor: Altowiolistka
odblaskowy spray, który udawał środek zabezpieczający przed rdzą :P na szczęście łatwo się zmyl...

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 09 cze czw, 2011 7:27 pm
autor: Altowiolistka
mój pug w końcu dostał małą rzecz, która meczyła mnie od ponad roku- odbój gumowy na prawy tylny bok :)
dzięki Mateon :Y

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 13 cze pn, 2011 10:27 pm
autor: Altowiolistka
Dziś byliśmy pod m1. zostawiliśmy auto na niecałą godzinę. Wracamy, wsiadamy do auta, a na przedniej szybie za wycieraczką kartka '' KUPIE TE AUTO'' i podany numer telefonu...strasznie dziwne uczucie..niby fajnie że sie podoba, a z drugiej- ej, kto śmiał oblookiwać auto? hehe.... myślę ze załamalibyśmy się nawet dzwoniąc z ciekawości ile ten ktoś by zaproponował za Walentynkę, a już na pewno ten ktoś po drugiej stronie dostał by zawału, gdyby mu rzucić jakąś kwotę w miarę nas interesującą, aczkolwiek jak wszyscy wiecie, to auto ma już u nas dożywocie :D

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 13 cze pn, 2011 10:38 pm
autor: RafGentry
Miły gest, nie powiem. W takich chwilach człowiek czuje, że warto trzymać te 20-letnie rupiecie i dokładać do nich ciężko zarobione $$$.
A co do samej kartki, to ja bym w życiu nie oddzwonił do kogoś, kto w zdaniu zawierającym trzy wyrazy robi łącznie dwa błędy... 8)7

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 13 cze pn, 2011 11:27 pm
autor: Altowiolistka
no właśnie..to tez inna kwestia... kupiE tE auto... 8)7

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 14 cze wt, 2011 12:43 am
autor: cejot
Wybaczcie mój sceptycyzm, ale ja bym się nie zachwycał tą kartką. Często takie kartki są roznoszone jak ulotki - czasem przez handlarzy, czasem przez złomiarzy. Nie raz podobne znajdowałem za szybą. To jak została ona napisana jest tylko potwierdzeniem.

Ktoś potrafiący docenić to piękne autko zostawiłby kartkę napisaną w innym stylu. :)

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 14 cze wt, 2011 8:03 am
autor: PrezesBednarz
Ja ostatnio zostawiłem kartkę "z chęcią kupię" :)

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 14 cze wt, 2011 8:18 am
autor: Altowiolistka
cejot pisze:czasem przez złomiarzy...
:evil: :N :shock: :cry: ....

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 14 cze wt, 2011 8:57 am
autor: andi_kamachi
Nieładnie Panowie.. :N , zazdrość przez Was przemawia...
Ja wierzę, że tą kartkę zostawił miłośnik pięknych aut (tylko, że ma dysleksję) :D

Re: Historia Puga "Walentynki" by Altowiolistka i Kamkiler

: 14 cze wt, 2011 1:02 pm
autor: Para
Też miałem taką sytuację zaraz po kupnie Żniwiarza :) Podjechałem do Krakowa, zaparkowałem pod sklepem i jeszcze dobrze nie zdążyłem torby napełnić, a tu już karteczka (prawdopodobnie to od kogoś z licznej ekipy słynnych Sępów Krakowskich :mrgreen: ) było to zaraz po kupnie i prawdę mówiąc nawet zastanowiłem się przez chwilę czy nie zadzwonić i nie sprzedać drożej :twisted:

PS: Ciebie nie korciło jeszcze żeby sprzedać ? Wiem, że do wesela musi dojechać, a później jakie plany ? :wink: