
...jedziesz sobie peżotem... jedziesz jedziesz... i dalej jedziesz... nagle wjeżdżasz w dziurke/nierówność... nie pisze tutaj o odkrytej studzience czy czymś podobnym... zwykła dziurka jakich nawet na porządniejszych drogach nie mało...
nagle coś zaczyna dziwnie hałasować...
wciskasz sprzęgło... mniej, ale coś tam 'trzeszczy' no i czuć wibracje... co to może być... tylko zeby nie jakaś poważna rzecz... zatrzymujesz samochód tak szybko jak tylko to możliwe... macha w góre, uszy pod mache i nasłuchujesz skąd to dobiega... od strony rozrządu.. kurde, rolka czy coś... wyłaczasz silnik bo kij wie czy sie coś nie stanie okropnego... wracasz 'pod maske' i szukasz czy czegoś nie widać...
widać widać... luźne śruby od łapy silnika, luźna łapa silnika, okej, wibracje, odkręciły się [dziwne? jak dla mnie nie]...
co się okazuje po jakimś czasie... prawdopodobnie urwała się śruba mocująca łape do silnika...[nie na 100% bo to bedzie wiadomo jak sie wszystko rozkręci, ale na to wszystko wskazuje]
wkońcu wjechałeś w dziure i coś sie zaczęło dziać... a więc poszła śruba... zaczynasz się zastanawiać czemu... dzwonisz do największego speca... nawet spec nie wie [chyba że coś ukrywa]
a więc... jeśli Ci się coś takiego przytrafi znaczy, że z trzech śrub 'mocujących łape' dwie siedzą w bloku z objechanym gwintem a więc jakby nie było sa luźne... cały ciężar spoczywa na ostatniej trzeciej śrubie, aż wkońcu nie wytrzymuje tych nerwów i się przełamuje...
morał? "zanim coś zadecydujesz, zastanów się dwa razy"
Pozdrawiam...