Jutrzejszy dzień może być wiekopomny jeśli właściciel Gentry zostanie też posiadaczem Griffe. Jak na polskie warunki będzie to niemały skandal żeby taki dobytek zgromadzić w jednych rękach:) Niemniej trzymam kciuki.
Dla formalności wrzucę jeszcze kilka fotek z wczorajszego ogniska/degustacji niecodziennych win.
Ja znów się spóźniłem, ale tym razem miałem wytłumaczenie że eskortowałem Lubego. Jak się okazało - bardzo słusznie że nie wypuściłem go samego w nieznane bo na Tynieckiej odpadł mu tłumik i gdyby nie kawałek drutu znaleziony u mnie w bagażniku mogło być nieciekawie. Tutaj jeszcze pierwsza inspekcja:
Potem było już tylko lepiej:) Moralez pomimo podarku ze zgrzewki browarów nie chciał być łaskawy dla mojego puga i kazał się wozić po autostradzie w środku nocy. Niestety piw jak się okazało było niewystarczająco aby przekonać Wojtka do podpisania aktu sprzedaży jego 406 V6 żebym miał czym na wakacje jechać:)
Jak już skończyły się wojaże i mogliśmy siąść do kiełbachy to zaczęło lać...
Woda zaczęła powoli przymulać ognisko , w reakcji na co Luby wyjął zza pazuchy patelnie i ... przyłożył Moralezowi:) Jak widać na załączonym obrazku paluchy jakimś cudem ocalały:
Już pod dachem załapaliśmy się na degustację wina z ...mleczy!
Mniam mniam, ale jak widać w prawym dolnym rogu zdjęcia nie trudno było przedawkować:)
( w tle widać pana Dymiona, który nas gościł tegoż dnia )
Trochę więcej alku i w niektórych obudziły się instynkty pierwotne:
Jakiż sympatyczny jaskiniowiec - jakby prosto z jaskini:)
Jeszcze raz dziękuję za bardzo miły wieczór i czekamy na kolejną wizytę Moraleza i tym razem dłuższą zabawę z obiecanym już winem od Dymiona:)