Przedwczoraj kupiłem nieboszczyka przejściowego, zrobiłem nim 100km bez hamulców (tylko ręcznik) - dojazd do domu z Krk. Z wad ukrytych, które pojawiły się w drodze do domu to ślizgające się sprzęgło.
Generalnie pedał chodzi jak w czołgu, łapie przy samej górze, na wyższych biegach przy mocniejszym dodaniu gazu ślizga się.
Jutro z rana, na cholernym mrozie, będę dochodził co jest nie halo z hamulcami i wymieniał uszczelkę pod głowicą. Nie wiem co ze sprzęgłem - czy takie objawy wskazują na zużycie tarczy? docisku? Spróbuję zmniejszyć naciąg linki, ale nie spodziewam się że to rozwiąże problem. Auto od 2 lat jeździ z padniętą uszczelką pod głowicą, właściciel poprostu dolewał litr oleju na 500km (sic!

Mam jeszcze dobre sprzęgło z rozbitka, ale oblewa mnie biały pot na myśl o rozbieraniu tego....
Da się wymienić sprzęgło bez wytargiwania silnika? Gdyby mechanik mi to zrobił za 100zł to bez wahania bym mu to oddał, ale za wymianę sprzęgła się śpiewa 300zł...