Ostatnia prosta składania fury. Szczypta zachwytu, łyk cierpienia, jak to w takich wypadkach bywa.
Dziś założone zostały zderzaki z dokładkami, halogeny, poszerzenia i większość listewek. Brakuje niestety tej przedniej, nie znalazłem żadnej w moich zbiorach, trwają gorączkowe poszukiwania, bo za tydzień auto ma być już w stu procentach gotowe i wymuskane.
Fura wciąż na okropnych stalowych kołach i kolczastych oponach, o które bije się pół lokalnego podwórka upalaczy RWD. Całe szczęście, bo mam dość tej hodowli korozji...
Do założenia pozostały fabryczne nadkola, które ledwo doczyściłem z błota, smoły, asfaltu i cholera wie czego jeszcze. Brzydkie to jak noc, ale ortodoksyjna dusza nie pozostawia wyboru
Zawiozłem dziś korek wlewu paliwa do lakiernika, który prawie dwa lata temu miał mi polakierować grilla. Oczywiście zapomniał o tym, a grilla zgubił. Na szczęście po moich ponagleniach jakimś cudem go odnalazł i obiecał nadrobić zaległości. Musi tylko z korka dobrać kolor, bo oczywiście zgubił też numer lakieru, którego używał.
Aha - zmieniłem też gałkę zmiany biegów. Oryginalna Luisi miała ubytek. Muszę to podrzucić jakiemuś stolarzowi, żeby mi odnowił powłokę. Szkoda tylko 27-letniej nalepki
Jutro jadę po silniczek wycieraczek tylnych i parę innych detali. Jeszcze parę garażowych sesji i miejmy nadzieję można będzie jechać na przegląd. Blachy już czekają w urzędzie odłożone na półce